chrisfox - 19.06.2010 18:31:11

W czasach, kiedy u nas nazwy ulic zmienia się częściej niż skarpetki, budzi pewną otuchę trwałość nazwy ulicy Wiatracznej. Ma ona rodowód naturalny, jednoznaczny i przekonywający. Podczas dziewiętnastowiecznej parcelacji wytyczono tędy drogę z Grochowskiej do działki, oznaczonej hipotecznie jako „Dobra Grochów nr 26 - Wiatrak". Za 2000 rubli kupił w 1913 roku Teodor Reinhert, syn kołodzieja z Radzymina część tej osady o powierzchni 200 sążni kw. (sążeń - ok. 1,78 m), nadając jej nazwę „Teodorówka".

Wkrótce, w 1916 roku, przyłączono do Warszawy wieś Grochów II z Florentynowem i Emilianowem, obok folwark Grochów I Granzowa i grunty wsi Kawenczyn między nimi położone, dalej folwark i wieś Kamionek, wieś Gocław i południową część Gocławka, wieś Górki Grochowskie i kolonię Witolin (należące poprzednio do gminy Wawer). Otwarły się przyszłościowe rynki zbytu dla kunsztu piekarskiego. Małe piekarnie wiejskie minionej doby nie zaspokajały już potrzeb nowej dzielnicy. Podchwycił to Teodor Reichert, bardziej nowoczesny przemysłowiec i organizator niż tradycyjny rzemieślnik. Na swej „Teodorówce" u zbiegu Grochowskiej z Wiatraczną wystawił wkrótce dużą piekarnię, która przez siedemdziesiąt lat oparła się zwycięsko wojnom i zniszczeniom, zmianom politycznym i gospodarczym. Solidne ceglane mury i wysmukły komin były dla Grochowa okresu międzywojennego takim samym symbolem dzielnicy, jak dla Starówki kolumna Zygmunta i Zamek Królewski.

Przy samej Grochowskiej sąsiadowały z Wiatraczną odlewnie żeliwa Jarkowskiego przeniesione z Leszna (dawniej: Patzer i Syn), fabryka Konarzewskiego, siedziba Towarzystwa Przyjaciół Grochowa. Jego działacze, miłośnicy rozwoju tej dzielnicy, zachęcali różnymi sposobami do przenoszenia się do niej znanych przedsiębiorców z lewobrzeżnej Warszawy, gdzie ograniczano już rozbudowę przemysłu. Tak trafiły na ulicę Korytnicką z Miodowej warsztaty stolarskie Łuczyńca i Sobańskiego. Zakład zatrudniający w śródmieściu zaledwie 20 osób dał na Grochowie pracę 70 robotnikom. W obszernych halach, nowocześnie wyposażonych, wytwarzano stolarkę budowlaną, powszechnie stosowaną w nowo wznoszonych kamienicach i willach. Również zza Wisły, z ulicy Dobrej, przeniosła się na Wiatraczną sławna wytwórnia blach dziurkowanych „SITO" rodziny Szelińskich. Przed II wojną - jako jedyna w stolicy - opanowała dla przemysłu chemicznego i farmaceutycznego produkcję sit najdrobniejszych z otworami rzędu 0,1 mm.

W okresie międzywojennym powstawały więc na Grochowie liczne przedsiębiorstwa różnych branż. Jedna tylko piekarnia Reicherta nie bała się konkurencji. Ale był to już inny Grochów. Zaludnienie tej dzielnicy wzrosło dziesięciokrotnie, więc Reichert z trudem nadążał, mimo swej energii i znajomości fachu.

Podobno zachwycał się każdym ziarnkiem zboża i mawiał, że to diament życia, który młynarz i piekarz powinni umiejętnie przerobić na brylant. Jeśli w szlifierni nie zdmuchuje się pyłu diamentowego do śmietnika, tak samo w piekarni nie wolno niczego marnować. Mąkę sprowadzał z najlepszych młynów, jak Słodowiecki Młyn Parowy Mayznera i Goldflama z ulicy Marymonckiej (stare nasze warszawskie powiedzonko brzmiało: „Delikacik z marymonckiej mąki").

Wkrótce wybuchła II wojna i nie można było wybrzydzać. Najważniejszy stał się chleb jakikolwiek, byle codzienny. Piekarz z Wiatracznej wykonywał swój obowiązek z nawiązką. Dostarczał chleb za darmo wielu najbardziej potrzebującym z bliskiego i dalszego sąsiedztwa.

Jerzy Kasprzycki, Korzenie miasta Tom III Praga


(pisownia zachowana)