chrisfox - 20.11.2011 19:14:10

Przy okazji poszukiwania argumentów potwierdzających, że major Frołow nie zginął podczas Powstania na Srebrnej, (http://www.kolejkamarecka.pun.pl/viewtopic.php?id=1962 ) poczytałem sobie trochę protokołów przesłuchań z lata 1946. Dokumenty na ogół nudnawe, ale jedna perełka się trafiła. Fragment przesłuchania z 16 lipca 1946:

Pytanie: Jakie odznaczenie otrzymaliście od dowództwa niemieckiego za Operację Warszawską?
Odpowiedź: Za Operację Warszawską nie otrzymałem od dowództwa niemieckiego żadnego odznaczenia.
Pytanie: Dlaczego więc nosiliście wówczas dwa Krzyże Żelazne I i II klasy? Kiedy zostaliście nagrodzeni drugim Krzyżem Żelaznym?
Odpowiedź: Dowództwo niemieckie odznaczyło mnie tylko Krzyżem Żelaznym II klasy za udział w wielkiej operacji przeciwko partyzantom w rejonie gór Uszacz w obwodzie witebskim na początku czerwca 1944 roku. Krzyżem Żelaznym I klasy dowództwo niemieckie mnie nie odznaczyło, chociaż rzeczywiście taki nosiłem. Krzyż ten zdobyłem w następujących okolicznościach i z następujących powodów: w okresie operacji bojowych zbiorczego pułku w Warszawie przyjechał do kwatery sztabu Kamińskiego jakiś niemiecki generał i wręczył odznaczenia Kamińskiemu i Szawykinowi. Pierwszemu wręczył jakiś nieznany mi order, a Szawykinowi - Krzyż Żelazny I klasy. Byłem w tym czasie w kwaterze sztabu Kamińskiego, lecz żadnego odznaczenia mi nie wręczono. Mniej więcej po 5-6 dniach Kamiński i Szawykin zostali wezwani do niemieckiego sztabu w Krakowie i po drodze zabici w niewyjaśnionych okolicznościach. Po kilku dniach w siedzibie sztabu Kamińskiego, gdzie rozmieściłem swój sztab po jego odjeździe, znalazłem w dokumentach Szawykina dokument poświadczający nagrodzenie go Krzyżem Żelaznym I klasy. Starłem w tym dokumencie nazwisko, imię, otczestwo Szawykina i wpisałem na maszynie z niemieckimi czcionkami swoje nazwisko, imię, otczestwo. Nie znam języka niemieckiego, ale zrobiłem to na wzór dokumentów tożsamości, w których moje nazwisko było napisane po niemiecku. Krzyż I klasy już miałem, po zdjęciu go z zabitego niemieckiego porucznika - oficera łączności przy moim sztabie. Wszystko to zrobiłem w celu zyskania zaufania dowództwa niemieckiego, licząc na to, że po śmierci Kamińskiego mogą mnie mianować dowódcą brygady. Dążąc do tego celu, ogłosiłem na podstawie podrobionego przeze mnie dokumentu Szawykina, że posiadany przeze mnie Krzyż jest nagrodą niemieckiego dowództwa. Nie dopuszczałem myśli, że dowództwo niemieckie może mnie zdemaskować, gdyż, jak słyszałem, generał niemiecki, który odznaczył Kamińskiego i Szawykina, został zabity.


Nie mógł się powstrzymać, żeby sobie czegoś ładnego nie powiesić, nie wystarczyło po dziesięć złotych zegarków na każdym przedramieniu. To się dopiero nazywa pasja...

Mówił prawdę, albo kłamał - w każdym razie, ładna opowieść.

(Powstanie Warszawskie 1944 w dokumentach z archiwów służb specjalnych, Warszawa 2007, s. 653)