trzydziestka - 8.09.2007 11:50:06

Jakkolwiek juz zamieszczalem wczesniej w sieci zdjecia tych warszawskich tablic adresowych (tu w galerii: Tablice), chcialbym cos wyjasnic, zeby nie bylo zadnych watpliwosci, czy niedomowien. W drugiej polowie lat 90,kiedy powstal MSI (Miejski System Informacji), w ramach ktorego wymieniano tablice adresowe w calej Warszawie z emaliowanych na te plastikowe (czy z czego tam one sa) zlokalizowalem miejsce, gdzie je zwozono na wielka kupe na pewnym podworku, niedaleko dzisiejszego Muzeum Powstania Warszawskiego. Poszedlem do kierownika tego balaganu i zapytalem, czy mozna sobie w tym pogrzebac.Nie mial nic przeciwko zwlaszcza, ze jak powiedzial - to i tak wszystko idzie na zlom.
Poczatkowo moim zamyslem bylo znalezienie tych, ktore po upadku komuny zmienilyu nazwe ( Plac Dzierzynskiego, Kniewskiego, Hibnera, Pl. Komuny Paryskiej, Marchlewskiego itp.), ale tu mnie od razu uprzedzono, ze te juz zostaly "zagospodarowane" przez pracownikow, ktorzy wyczuli, ze bedzie to w przyszlosci, kiedy emocje opadna,  nostalgiczna pamiatka. Postanowilem jednak pokrecic sie po tej kupie zelastwa i juz przy pierwszym spojrzeniu rzucila mi sie w oko przedwojenna Marszalkowska 17. Zdzwienie spore, bylem przekonany, ze ktos w tym miescie mysli i ze takie rzeczy zostana na swoim miejscu, jak widac, mylilem sie. Urywalem sie z codziennie niemal z pracy i przewalalem setki tablic w poszukiwaniu tych przedwojennych. Rownoczesnie, od razu zadzwonilem do siedziby MSI ( pamietam, ze bylo na Wiejskiej, niemal na przeciwko bramy wjazdowej do Sejmu) i powiedzialem im, ze za chwile beda sie gesto tlumaczyc, jak ktos sie polapie, ze niszcza zabytkowe adresowki ( inna sprawa, ze wtedy jeszcze malo kto sie przejmowal takimi rzeczami). Nie przypisuje sobie zadnych zaslug w tej materii, ale chyba ktos tam poszedl po rozum do glowy, bo bedac zakolegowanym juz z kierownikiem "zrzutowiska" mialem informacje, gdzie i co, ktorego dnia zdejmuja i zwoza. Po lustracji tych miejsc zauwazylem, ze tam gdzie jeszcze byly przedwojenne adresowki, zostawaly juz na miejscach. Niemniej dalej przewalalem kaleczac sie, tony zelastwa w poszukiwaniu tego, co juz zdjeto. Robotnicy mieli ze mnie niezly ubaw. Facet w garniturze, maniakalnie przewalajacy kupe zelastwa niemal codziennie, stal sie nieodlacznym elementem krajobrazu tego podworka.
Efekty tego, co udalo mi sie tam znalezc sa w galerii, na zdjeciach.
Dlaczego ich nie zwrocilem? Otoz, nie jestem zwolennikiem tego, aby te tablice dalej wisialy na ulicach. Nalezy wziac pod uwage, ze ich stan jest czesto fatalny i kwestia czasu jedynie, kiedy ich stan pogorszy sie na tyle ( przerdzewiale narozniki z dzirami na mocowanie), ze zaczna spadac lub fragmenty emaliowanej powierzchnii, juz mocno nadywrezone zebem czasu i historii, poodpadaja na amen. Owszem, niektorzy wlasciciele posesji zadbali o ich oczyszczenie i chyba nawet konserwacje, ale takich jest zaledwie kilka. Niektorzy wpadli na, moim zdaniem jeszcze lepszy pomysl, mianowicie na stworzenie ich wiernych kopii (za posrednictwem strony www.warszawa1939.pl, gdzie umiescilem swojego czasu te zdjecia - w dziale DETAL, zgosil sie do mnie wlasciciel jednej z posesji z prosba o podanie dokladnych wymiarow i szczegolowyh zdjec w celu jej odtworzenia). W moim pojeciu, wobec tak niklych pamiatek po przedwojennym miescie, tablice takie winne znajdowac sie w MH m.st. Warszawy, ale nikt jeszcze na taki pomysl nie wpadl.Nie uzurpuje sobie bynajmniej prawa wlasnosci do nich, bo byloby to nieuczciwe, ale wszystkie te tablice w chwili obecnej sa oczyszczone, zakonserwowane i czekaja az wladze i spoleczenstwo dojrzeja do dbalosci o dziedzictwo i pamiec przedwojennej Warszawy, choc czasami mam wrazenie, ze to nigdy nie nastapi.
Powyzsze, to tak na wszelki wypadek, gdyby ktos juz zapragnal krzyknac: lapac zlodzieja.