Forum Stowarzyszenia
Ostatnio nie zaglądałem, a tu dawnych wspomnień czar. Z Mirowa dojeżdżałem na Dolny Mokotów, kiedy jeszcze tramwaje jeździły Rakowiecką, Goworka i daleko, daleko do Wilanowa. Wszystkie kasowniki pamiętam, bo oczywiście wszelkie próby darmowej jazdy podejmowaliśmy nieustannie. Ponieważ były już bilety miesięczne przez jakiś okres udawało się przerabiać miesiące z zeszłorocznych biletów na ciągle aktualne. Techniki już nie pomnę. Oczywiście jazda na tzw. cycku, to frajda i prawie wyzwanie dla prawdziwych mężczyzn. Najlepiej było zjechać Spacerową bo wtedy zarzucało i huśtało, emocje nie do zapomnienia. Stare Chaussony (wybaczcie jeśli pisownia błędna) miały bardzo wąskie zderzaki z tyłu ale i tak pazurami niemal uczepieni i krawędziami butów - jakoś przejeżdżaliśmy kawałek - szczególnie linią dawnej 100.
Głupotę miejscową próbowałem eksportować do Poznania - i tam w rozbiegu skoczyłem kiedyś na sam górny pomost. Konduktor nie poznał się na tej "sztuce" tramwaj zatrzymał i kazał iść piechotą. W epoce przed kasownikowej wrzucało sie drobną monetę do torby kondutora i stukało od spodu że to nie 20 gr a złotówka wpadła.
Pozdrawiam serdecznie Marek Lef
Offline
administrator
Dziękuję za tę garść wspomnień i także serdecznie pozdrawiam.
A to...
marek lef napisał:
Głupotę miejscową próbowałem eksportować do Poznania - i tam w rozbiegu skoczyłem kiedyś na sam górny pomost. Konduktor nie poznał się na tej "sztuce" tramwaj zatrzymał i kazał iść piechotą.
...jest kolejnym dowodem, że miejskie wzorce przeszczepia się na obcy grunt jakby trudniej. Za to przywleczone z otwartych przestrzeni zachowania ludowe - co ładnie widać w Warszawie - przyjmują się w mieście znakomicie.
Offline