Forum Stowarzyszenia
Nie wiem jak to krótko ująć słowami, ale czytając i przeglądając różne rzeczy, trafiam od czasu do czasu na takie "perełki", które kapitalnie, moim zdaniem, oddają coś, co można by nazwać warszawskim duchem, klimatem, bo ja wiem - warszawskością. Dziś trafiłem na coś takiego:
XY (Anna Jachnina), Pamiętnik z oblężenia Warszawy, w: Pamiętnik z obrony Warszawy, KOPR 1942, s. 13.
Znacie jakieś podobnie "warszawskie" teksty?
Offline
Użytkownik
To podobno wiersz Jurandota, z cyklu "Wiersze z oblężonej Warszawy", pisany na gorąco we Wrześniu. Kursował chyba tylko w odpisach, więc i ja spisałem z mocno sfatygowanej kartki. Faksymilem nie dysponuję. Samego tekstu, ani wzmianki o takim cyklu nie znalazłem jednak w jego książce "Moja TFUrczość" (Iskry 1966). Są jednak inne, podobne i w treści i stylu. Czy pasuje do Twojego apelu o podobny warszawski tekst? Sam oceń.
Siódmego
Więc tak źle jest?
Co tam, głupie pogłoski!
Powiedział pułkownik Umiastowski,
Że to nic i że nie ma obawy:
„Jeden oddział zmotoryzowany
Przedarł się i zbliża do Warszawy...”
W sercu pustka, w głowie dziwny zamęt,
Myśli skaczą w obłąkanym tańcu,
Powiedział pułkownik Umiastowski:
"Kto żyw do sypania szańców!"
Noc jest groźna, czarna jak atrament,
Chłód wilgotny na przedmieścia opadł,
Słychać tylko szmer ziemi, zgrzyt łopat,
Widać tylko niewyraźnie w mroku
Ciemne kształty u każdego boku,
Przyczajone, roztopione w cieniu,
Pracujące szybko i w milczeniu.
Wiatr od pola mokre czoło ziębi ....
- Trzy metry szerokości, a półtora głębi!
Ziemię sypać za siebie!
Ciemna barykada
Wyrasta za plecami potężny wał ziemi.
Z zaciętymi zębami kopiemy,
Szerokimi rzutami sypiemy:
Jeszcze szpadel - jeszcze trochę wyżej -
Teraz już nie przejdą!
Rozprostować zbolałe krzyże
I popatrzeć przez moment przed siebie,
Co to?
Odblask różowy na niebie
I drgająca ściana ognia w dali ...
- Jezus Maria! To Rakowiec się pali!
Patrzcie ludzie, już tak blisko te dranie ...
Przez oparty na łopatach szereg
Przebiegł cichy jak westchnienie szmerek,
Potem ktoś się dyszkantem rozgniewał:
- Warszawy wam się zachciewa?
Niedoczekanie!
Dziś już wiem.
Nie sztandary, obchody, parady,
Przecinania wstąg i defilady,
Nie frazesy bogoojczyźniane,
I strojenie je w fałszywą świętość,
Ale ta nieubłagana zawziętość,
Ta pasja staromiejska czy wolska.
Ale to "niedoczekanie" -
To jest Polska.
Offline
Wiersz całkiem niezły. Ale miałem na myśli raczej teksty o klimacie Warszawy i jej mieszkańcach. O takim "smaczku" warszawskim, który wypływa w różnych opowieściach, w sposób niekoniecznie zamierzony. Czasem trudno to dobrze nazwać, czy wskazać, ale doskonale się to wyczuwa. Jak choćby w takim tekście:
Ludwika Zachariasiewicz:
Najpierw przenosiliśmy prasę, potem broń. Odbieraliśmy ją w kawiarniach (szczególnie w „Zachęcie” na Mokotowie) albo w zakonspirowanych mieszkaniach.
Kupowałam też broń od Niemców. To się wiedziało: gdzie i od kogo — od takich maruderów, którzy szukali pieniędzy na wódkę. Ceny były mniej więcej ustalone — i myśmy je znali, i Niemcy. Wchodziłam, na przykład do toalety, zostawiałam pieniądze, potem on wchodził, zabierał pieniądze i zostawiał broń. Było ryzyko, że może wziąć pieniądze i nie zostawić broni, ale… byli uczciwi. Chowałam do torebki lub pod ubranie i wychodziłam. […]
Kiedyś z Józkiem szliśmy koło Cytadeli, było ślisko, ja się przewróciłam i wysypały mi się pistolety z torby. Pozbierałam je, zamiast wiać, gdy tymczasem ludzie na ulicy uciekli na ten widok. Nie mogłam porzucić zapłaconej, potrzebnej broni. […]
Przewożąc broń nieraz wsiadałam do tramwaju do wagonu tylko dla Niemców. I jeszcze mi czasem jakiś Niemiec pomógł wnieść torbę: O, ciężka! — mówił. No tak, ciężka — przytakiwałam po niemiecku z uśmiechem. Wychodziłam z założenia, że jak będzie kontrola czy łapanka, to w wagonie „Nur…” nie będą sprawdzać.
Ludwika Zachariasiewicz, Randka z wrogiem, „Karta” 17/1995, s. 108-109
Aż się chce powiedzieć : Nie masz cwaniaka nad warszawiaka...
W każdym razie wielkie dzięki za odzew. Jak coś jeszcze ktoś znajdzie to niech wrzuca. Ja też poszukam jeszcze różnych smakowitych kawałków, o których pamiętam.
Offline
I jeszcze jeden króciutki fragment, tym razem z Pokropińskiego, no ale w końcu to forum kolejkowe:
Smutny obrazek przedstawia remiza kolejki wilanowskiej [na stacji Belweder]. W dniu odejścia wojsk rosyjskich uległy zupełnie zniszczeniu wagony kolejki wilanowskiej. Okoliczni mieszkańcy poodrywali drewniane części, jak stopnie, ławki, a nawet deski z podłogi. Poobdzierane wagony budzą niewesołą refleksję na konto kultury naszej podmiejskiej ludności.
"Gazeta Poranna 2 grosze" z dn. 12. 08.1915, za: B. Pokropiński, Kolej wilanowska, Warszawa 2001, s. 50.
Offline