Kolejka Marecka - zaciekawiamy Warszawą



Forum Stowarzyszenia

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

Ogłoszenie

Aktualności - www.facebook.com/sopw.kolejka.marecka Aktualności - www.facebook.com/sopw.kolejka.marecka


#61 6.01.2013 10:32:03

 weldon

Użytkownik

19455822
Skąd: Łomianki
Zarejestrowany: 4.03.2011
Posty: 1184
WWW

Re: drobne różnice regionalne

Antyk napisał:

... wymawiają go jako Uoszingtona!

Właśnie ten przykład miałem na myśli

Z tymi ulicami to, w ogóle, jest hopka.
Już nie będę wypominał, że na ulicę Stołeczną mówi się Popiełuszki, ale, wracając do placu Wilsona,
spotykam się również z określeniem: rondo Łilsona, które kogoś, kto przez połowę życia walczył z Komuną Paryską
wyprowadza lekko z równowagi

Z uwagi na zasługi już się nie czepiam, że na rondzie Babka powieszono tabliczki z nazwą Rondo Zgrupowania AK Radosław, ale kompletnie nie wiem, gdzie, w takim razie, znajduje się wymieniane często w rozmowach czy wypowiedziach rondo Radosława, a już kompletnie nie rozumiem tego, że taka właśnie, mylna i nieprawdziwa informacja znajduje się na wielu tablicach kierunkowych i na środkach komunikacji miejskiej, gdzie właśnie taka, skrócona, widnieje.

Nie przypominam sobie, żeby w Warszawie istniała choćby namiastka ulicy Mazurkiewicza, "Radosława", ale, jeżeli powstanie (a powinna), to jak wyjaśnić nieobytym, że to są kompletnie różne nazwy?

Z rond, dziwnych, to jeszcze Kiercelak warto, niedawno ustanowiony na swoim miejscu, wspomnieć.
Jak wół napisane jest Kercelak, a czyta się, Kiercelak

A co do rusycyzmów, to, mimo wszystko, na obszarze Polski jest to wynik raczej akcji edukacyjnej, prowadzonej przed '89 rokiem, a nie wynik zaborów.

W każdym razie nie tam, gdzie rządzili Austriacy i Niemcy

Swego czasu, na spacerze w Rembertowie, spotkaliśmy pana, który pokazując nam miejsce, gdzie był w czasie wojny szpital soviecki i cmentarz, zaskoczył nas tym, że nie wiedział, co było na tabliczkach na grobach napisane.
Po prostu należał do pokolenia, którego szeroka zakrojona, powojenna akcja nauki rosyjskiego nie objęła

No i nie zapominajmy, że, nawet po wojnie, wiele języków zawodowych, zwłaszcza rzemieślnicy, choćby hydraulicy, czy stolarze, posługiwali się dla odmiany nazwami zapożyczonymi z języka niemieckiego.
Teraz już zapominam te nazwy, ale dla postronnego słuchacza nasze rozmowy warsztatowe z ojcem-stolarzem, dotyczące sztamajzy, hebli itd. były kompletnie niezrozumiałe, a przecież ojciec urodził się i wychował na Mazowszu i w Warszawie, więc kompletnie z niemieckim nie miał nigdy nic wspólnego

Pozdrawiam

Offline

 

#62 6.01.2013 11:22:21

 weldon

Użytkownik

19455822
Skąd: Łomianki
Zarejestrowany: 4.03.2011
Posty: 1184
WWW

Re: drobne różnice regionalne

No, znalazłem

W łazience coś się zatkało, rura chrapała przeraźliwie, aż do przeciągłego wycia, woda kapała ciurkiem.

Po wypróbowaniu kilku domowych środków zaradczych (dłubanie w rurze szczoteczką do zębów, dmuchanie w otwór, ustna perswazja etc.) - sprowadziłem ślusarza. Ślusarz był chudy, wysoki, z siwą szczeciną na twarzy, w okularach na ostrym nosie. Patrzył spode łba wielkimi niebieskimi oczyma, jakimś załzawionym wzrokiem. Wszedł do łazienki, pokręcił krany na wszystkie strony, stuknął młotkiem w rurę i powiedział:
- Ferszlus trzeba roztrajbować.
Szybka ta diagnoza zaimponowała mi wprawdzie, nie mrugnąłem jednak i zapytałem:
- A dlaczego?
Ślusarz był zaskoczony moją ciekawością, ale po pierwszym odruchu zdziwienia, które wyraziło się w spojrzeniu sponad okularów, chrząknął i rzekł:
- Bo droselklapa tandetnie zblindowana i ryksztosuje.
- Aha, - powiedziałem - rozumiem! Więc gdyby droselklapa była w swoim czasie solidnie zablindowana, nie ryksztosowała by teraz i roztrajbowanie ferszlusu byłoby zbyteczne?
- Ano chyba. A teraz pufer trzeba lochować, czyli dać mu szprajc, żeby tender udychtować. Trzy razy stuknąłem młotkiem w kran, pokiwałem głową i stwierdziłem:
- Nawet słychać.
Ślusarz spojrzał dość zdumiony:
- Co słychać?
- Słychać, że tender nie udychtowany. Ale przekonany jestem, że gdy pan mu da odpowiedni szprajc przez lochowanie pufra, to droselklapa zostanie zablindowana, nie będzie już więcej ryksztosować i, co za tym idzie ferszlus będzie roztrajbowany.
I zmierzyłem ślusarza zimnem, bezczelnym spojrzeniem. Moja fachowa wymowa oraz nonszalancja, z jaką sypałem zasłyszanymi po raz pierwszy w życiu terminami, zbiła z tropu ascetycznego ślusarza. Poczuł, że musi mi czymś zaimponować.
- Ale teraz nie zrobię, bo holajzy nie zabrałem. A kosztować będzie reperacja - wyczekał chwilę, by zmiażdżyć mnie efektem ceny - kosztować będzie... 7 złotych 85 groszy.
- To niedużo, - odrzekłem spokojnie - myślałem, że co najmniej dwa razy tyle. Co się za tyczy holajzy, to doprawdy nie widzę potrzeby, aby pan miał fatygować się po nią do domu. Spróbujemy bez holajzy.
Ślusarz był blady i nienawidził mnie. Uśmiechnął się drwiąco i powiedział:
- Bez holajzy? Jak ja mam bez holajzy lochbajtel kryptować? Żeby trychter był na szoner robiony, to tak. Ale on jest krajcowany i we flanszy culajtungu nie ma, to na sam abszperwentyl nie zrobię.
- No wie pan, - zawołałem, rozkładając ręce - czegoś podobnego nie spodziewałem się po panu! Więc ten trychter według pana nie jest zrobiony na szoner? Ha, ha, ha! Pusty miech mnie bierze! Gdzież on na litość Boga jest krajcowany?
- Jak to, gdzie? - warknął ślusarz - Przecież ma kajlę na uberlaufie!
Zarumieniłem się po uszy i szepnąłem wstydliwie:
- Rzeczywiście. Nie zauważyłem, że na uberlaufie jest kajla. W takim razie zwracam honor: bez holajzy ani rusz.
I poszedł po holajzę. Albowiem z powodu kajli na uberlaufie trychter rzeczywiście robiony był na szoner, nie za krajcowany, i bez holajzy w żaden sposób nie udałoby się zakryptować lochbajtel w celu udychtowania pufra i dania mu szprajcy przez lochowanie tendra, aby roztrajbować ferszlus, który źle działa, że droselklapę tandetnie zablindowano i teraz ryksztosuje.


Julian Tuwim "Ślusarz" lub "Holajza", bo pod różnymi tytułami ten tekst spotykałem

Pozdrawiam

Offline

 

#63 6.01.2013 12:51:06

chrisfox

administrator

status 1
GG? ni mom i nie bede mioł
Skąd: z getta
Zarejestrowany: 8.03.2007
Posty: 11918
WWW

Re: drobne różnice regionalne

Aj, musiałem się oddalić a przez ten czas narosło...

Litwacy się tu zawieruszyli - znaleźli się w akapicie, gdzie mowa o gwarze - a mieli być jedynie nieco nietypowym przykładem słoików Nie pamiętam w tej chwili, ilu osiedliło się w Warszawie, ale ponoć do Królestwa trafiło ich coś ponad 100 tysięcy, zamieszanie musiało być niewąskie.

Dźwi nie używam, nie używałem, ani nie pamiętam u nikogo z rodziny. Jakoś w ogóle w moim otoczeniu używano języka niezbyt lokalnego - oczywiście, za wyjątkiem gałęzi świętokrzyskiej, tamci zawsze mówili okropnie, swoim narzeczem.

Z Wilsonem - nie pochodząc samemu z Żoliborza - miewałem problemy. Natomiast, żeby Waszyngtona wymawiać przez ł, w życiu do głowy by mi nie przyszło, na szczęście.

O rusycyzmach i warsztatowych zapożyczeniach z niemieckiego, pewnie gdzieś tu wcześniej było (sporo) pisane (nie mam w tej chwili pewności, bo wątek cudem uratowany z innego dziwnego forum, ale powinno to być). W każdym razie, jedna z moich babć nazywała psa sobaką (przez o), zdecydowanie nie wskutek podrugowojennej sowieckiej indoktrynacji


Rozczyn dzieł Marksa wlany w bydląt czaszki
Wytwarza z mózgiem przedziwną miksturę

Offline

 

#64 6.01.2013 16:32:50

afmks

Użytkownik

Skąd: w drodze
Zarejestrowany: 12.01.2010
Posty: 329

Re: drobne różnice regionalne

weldon napisał:

A co do rusycyzmów, to, mimo wszystko, na obszarze Polski jest to wynik raczej akcji edukacyjnej, prowadzonej przed '89 rokiem, a nie wynik zaborów.

W każdym razie nie tam, gdzie rządzili Austriacy i Niemcy

Rozróżniłbym tutaj znajomość języka od obcych naleciałości w języku ojczystym. Owej akcji edukacyjnej nie przeceniałbym jednak... Uczono w Polsce czterdzieści lat tego języka ale znaleźć kogoś kto zna ten język... Tych, którzy uważają, że znają, owszem mrowie ))))) Tyle tylko, że tym lingwistom wydaje się, że wystarczy tylko końcówki pozmieniać)))) Pamiętam sprzed lat taką wypowiedź starszej pani na prowincjonalnym targowisku: "Sorok? Oj jak drogo! Czterdzieści jeszcze bym dała..."

Rusycyzmy to nie tylko słowa zapożyczone bezpośrednio z tego języka. To mogą też być zapożyczenia znaczenia i formy, związki wyrazowe, całe konstrukcje. Nie miejsce na wykłady językowe tutaj. Chałtura, kołchoz, sowieci, naliczyć, łódź podwodna, zdjąć ze stanowiska, wiodący - to są rusycyzmy najprościej znalezione)))) wystarczy tylko wujkowi Google wpisać hasło "rusycyzmy"

Co do tych Austriaków i Niemców a w zasadzie ich wpływów językowych -  to oddałbym im jedną trzecią dzisiejszej Polski. Śląsk, Wielkopolskę i Małopolskę (uparcie nie używam terminu Galicja). Potomkowie mieszkańców zaboru rosyjskiego mieszkają nie tylko na terenie dawnej Kongresówki. Całe Pomorze, Mazury, duża część Lubuskiego to przesiedleńcy z Wileńszczyzny, Polesia, Białej Rusi... Jak widać większość kraju)))) Słowianie górą))))


weldon napisał:

No i nie zapominajmy, że, nawet po wojnie, wiele języków zawodowych, zwłaszcza rzemieślnicy, choćby hydraulicy, czy stolarze, posługiwali się dla odmiany nazwami zapożyczonymi z języka niemieckiego.
Teraz już zapominam te nazwy, ale dla postronnego słuchacza nasze rozmowy warsztatowe z ojcem-stolarzem, dotyczące sztamajzy, hebli itd. były kompletnie niezrozumiałe, a przecież ojciec urodził się i wychował na Mazowszu i w Warszawie, więc kompletnie z niemieckim nie miał nigdy nic wspólnego

Bardzo często te formy trafiły właśnie do naszego języka przez język rosyjski. Kadra techniczna, inżynierska rozwijającego się Imperium była pochodzenia niemieckiego, francuskiego, rzadziej angielskiego. Nie ma się więc czemu dziwić, że techniczne terminy były najzwyczajniej kalkowane do języka rosyjskiego. Jeszcze przed wojną, przynajmniej w centralnej Polsce (w tym w mieście Łodzi ) na parowozownię mówiono "depo" - dokładnie tak jak do dzisiaj w języku rosyjskim nazywa się lokomotywownię. Rosjanie zapożyczyli ten wyraz oczywiście z francuskiego. Pod Łukowem (północna Lubelszczyzna), w pobliżu stacji kolejowej jest miejscowość Farfak, jeszcze niedawno pisana w formie "Farfark". Wieś powstała pod koniec XIX wieku wokół stacji pomp ("pompki") zasilającej stację w wodę. Oficjalnie, z niemiecka, stację określano słowem "fahrwerk". Jak widać "Farfark/Farfark" jest to fonetyczne uproszczenie tego terminu. Oczywiście! Słowo zapożyczono z języka niemieckiego ale dosyć okrężną, rosyjską drogą.

Stolarskie terminy są wielce bliskie memu sercu. Czy ktoś wie co to jest "banzega"?


Antyk napisał:

Czy wielu z Was mówi jeszcze dźwi zamiast dzwi? Co raz rzadziej to słyszę u ludzi, a to takie warszawskie...

Mi to się kojarzy przede wszystkim ze znajomą z Mazur ale jej rodzina pochodzi z Grodzieńszczyzny)))) Warszawiaków niestety nie znam, między słoikami się raczej obracam)))


chrisfox napisał:

Z Wilsonem - nie pochodząc samemu z Żoliborza - miewałem problemy. Natomiast, żeby Waszyngtona wymawiać przez ł, w życiu do głowy by mi nie przyszło, na szczęście.

He he he... Wilsona zawsze demonstracyjnie wymawiałem i wymawiać będę "łilsona" A co! Co do tego Waszyngtona to faktycznie... do głowy by mi nie przyszło! Pamiętam ze wspomnień Szymona Kobylińskiego opowieść jak to kiedyś powieszono tabliczki o treści brzmiącej lekko niemiecko "Al. Waschingtona". Kiedy ktoś zorientował się w pomyłce, zamalowano feralne "c". Weseli studenci (w tym autor opowieści) z jeszcze większą wesołością pierwszej literze "a" domalowywali ogonek uzyskując "Wąs hingtona"


Antyk napisał:

Język żywy być musi...

Nic gorszego jak stagnacja)))) Nie tylko językowa


Блаженны те, которым нечего сказать и, несмотря на это, всё равно молчат

Dawne dworce kolejowe na pocztówkach:
https://www.facebook.com/Afmks

Offline

 

#65 6.01.2013 16:59:54

 weldon

Użytkownik

19455822
Skąd: Łomianki
Zarejestrowany: 4.03.2011
Posty: 1184
WWW

Re: drobne różnice regionalne

Banzega to pilarka taśmowa.

A bukfel?

Mi Łilson nie wadzi. W Poznaniu jest park Łilsona, bodajże.
Wadzi mi, jak na dniach placu Wilsona urządzają sobie głosowanie, jak, na Żoliborzu,
powinno się mówić, olewając całkowicie tradycję, tę nazwę.

Przecież logiczne jest, że nie będzie mi przeszkadzało, że ktoś mówi Wawa, Łorsoł czy Warszawka,
ale z pewnością będę protestował jak zobaczę plebiscyt, że, w duchu postępu, powinniśmy mówił Łorszała

Kiedyś oglądałem program o trasach motocyklowych Europy, gdzie facetowi bardzo podobało się w Roklou.

Tak też  można. Ciekawe, czy wiecie, o czym była mowa?

Offline

 

#66 6.01.2013 17:19:23

afmks

Użytkownik

Skąd: w drodze
Zarejestrowany: 12.01.2010
Posty: 329

Re: drobne różnice regionalne

Ten bukfel to mi przypomniał stary dowcip jak Polak kupował w Stanach piłkę do metalu

Po chwili przypomniało mi się coś...

Nie tylko my zapożyczamy od Rosjan... oni od nas też. Rosjanie, żeby podziękować używają najczęściej słowa "cпасибо", w sytuacjach wyjątkowych jednak używają starej formy "благодарю". Popularnym wulgaryzmem w języku rosyjskim jest "блядь", dla swoistego podkreślenia używa się jednak słowa polskiego pochodzenia "курва". Jak wiadomo słowo przez naszą nację hołubione...

Czy wiecie, że my wzięliśmy je z łaciny i to w dodatku pierwszy raz zostało użyte wobec... królowej ???? Tak żeby elegancko powiedzieć niewygodną dla wszystkich prawdę?

Ostatnio edytowany przez afmks (6.01.2013 17:30:08)


Блаженны те, которым нечего сказать и, несмотря на это, всё равно молчат

Dawne dworce kolejowe na pocztówkach:
https://www.facebook.com/Afmks

Offline

 

#67 6.01.2013 18:04:02

 weldon

Użytkownik

19455822
Skąd: Łomianki
Zarejestrowany: 4.03.2011
Posty: 1184
WWW

Re: drobne różnice regionalne

To powinien jeszcze laubzegę do tego dorzucić i mesel

Nie tylko Rosjanie u nas się zaopatrywali w słówka.

Angielskie spruce pochodzi z Polski i oznacza świerka, który był importowany przez anglików ... z Prus

Nudge, podobno pochodzi z naszego nudzić się, uhlan, nie nie,  nie chodzi o napitego, tylko o ułana
Britzka, to chyba wiadomo o co chodzi, natomiast schlub, oznaczający bezużytecznego podrzutka to nasz poczciwy ... żłób podobno

A "cracoves"? To może być za trudne na zagadkę, ale to, jak czytałem, określenie na średniowieczne ciżemki męskie

Offline

 

#68 6.01.2013 18:45:27

chrisfox

administrator

status 1
GG? ni mom i nie bede mioł
Skąd: z getta
Zarejestrowany: 8.03.2007
Posty: 11918
WWW

Re: drobne różnice regionalne

weldon napisał:

nie będzie mi przeszkadzało, że ktoś mówi Wawa, Łorsoł czy Warszawka

A, tu się odrobinkę różnimy

Wawa - takie mam odczucia - to nie tylko forma niechlujna, raczej kojarzy mi się z mieszkańcami, którzy tu - i owszem - czasem nocują, ale niezbyt czują się u siebie. Młodzież zostawmy, oni są pozaklasowi

Łorsoł? A czemu nie Warschau? To drugie nawet bardziej mi ze względów historycznych i topograficznych pasuje. Dziadostwo, choć nieszkodliwe. Skądinąd, przypomniało mi to (będzie dygresja ) pewnego Kubusia, członka KPP (nie w latach dwudziestych - teraz, niedawno), który oprócz uwielbienia dla Marksa, Stalina i ichnich naśladowców, też lubił się na forach lokalizować w mieście Warschau

Warszawka mi nie przeszkadza - wiadomo, pieszczotliwie mówią tak o moim mieście w pewnym miejscu pod Zakopanem. Niech im będzie na zdrowie.


Rozczyn dzieł Marksa wlany w bydląt czaszki
Wytwarza z mózgiem przedziwną miksturę

Offline

 

#69 6.01.2013 19:02:57

wolero

Użytkownik

Zarejestrowany: 22.07.2009
Posty: 57

Re: drobne różnice regionalne

I mnie rażą te nowoświatowe określenia mojego miasta. To miasto nazywa się Warszawa, ewentualnie Warsiawa i koniec.
Moja Babcia - rodowita Warszawianka z Powązek nigdy nie mówiła : "na Okopowej", "na Żelaznej" itp. Zawsze to było: "na Okopowy ulicy" lub "na Żelazny ulicy"

Offline

 

#70 6.01.2013 19:15:28

 weldon

Użytkownik

19455822
Skąd: Łomianki
Zarejestrowany: 4.03.2011
Posty: 1184
WWW

Re: drobne różnice regionalne

chrisfox napisał:

A, tu się odrobinkę różnimy

Wątpię.

Mi to też przeszkadza, ale jestem w stanie się z tym pogodzić, natomiast uważam robienie sobie plebiscytów,
czy powinno się mówić Łorsoł, Warszał czy Warszawa, za idiotyczne

A młodzież zostawmy. Oni są esemesowo-gadulcowi, więc kompletnie niewiarygodni

A moich dziadków jakoś kiepsko pamiętam
To znaczy pamiętam, ale nie wydaje mi się, żebym zaobserwował u nich jakieś dziwne naleciałości, pomimo tego,
że pochodzili z różnych stron Polski, bo i spod Liwia i spod Brańska, jak również z puszczy Kampinoskiej, no i Warszawy ma się rozumieć

A Warszawka nie jest zła. Warszafka jest stosowana w tym kontekście pejoratywnym 

Wróciłbym jeszcze do określenie "na pole" i "na dwór", które, już wspominane, podobno różni nas od mieszkańców Małopolski.
Mianowicie kiedyś spotkałem się z tym, że u nas używane były obie formy, a jedyne, co je różniło, to było miejsce docelowe, do którego się mieliśmy udać.
A więc jeżeli to miało być, najpierw faktyczny dwór, a później obejście, to się mówiło "na dwór", natomiast jeżeli udawaliśmy się poza zabudowania, to udawaliśmy się "na pole".

I tak samo było wszędzie, tylko potem jedna z form nabrała miejscami większego znaczenia.

Czemu u nas przyjęła się forma dotycząca miejsc zabudowanych, to już nie wiem

Offline

 

#71 6.01.2013 22:37:16

chrisfox

administrator

status 1
GG? ni mom i nie bede mioł
Skąd: z getta
Zarejestrowany: 8.03.2007
Posty: 11918
WWW

Re: drobne różnice regionalne

weldon napisał:

Czemu u nas przyjęła się forma dotycząca miejsc zabudowanych, to już nie wiem

Wystarczy pojechać (tam, skąd się wyniósł pewien Waza) i chociaż pobieżnie się rozejrzeć wokół

Przy okazji. Nieco wcześniej było o Galicji. Przyznam, że mnie się ta akurat, galicyjska, świadomość całkiem podoba. Czy w Krakowie, czy w Przeworsku (a to w końcu parę kilometrów jest), moi znajomi zawsze mówili: u nas w Galicji. Ładne. Zresztą, zawsze mi się podobało, gdy gdzieś napotykałem na takie lokalne świadomości, że ktoś tam jest u siebie i z tego tytułu jest nieco inny, niż sąsiad (i nie o ksenofobii tu mowa, tylko o własnej tożsamości). Choćby taki Śląsk i Zagłębie. Ledwie rów z wodą je dzieli, a świadomość już całkiem inna


(po przeczytaniu powyższego)

Starachowice i Wąchock - to nie jest dobry przykład na ładną świadomość własnej odrębności. Niechęć bezinteresowna, do kogoś, kto mieszka 10 metrów za miedzą. No, ale to inny świat. Wiem coś o tym, bo po kądzieli mam trochę tamtejszych korzeni, i cóż począć ( )


Rozczyn dzieł Marksa wlany w bydląt czaszki
Wytwarza z mózgiem przedziwną miksturę

Offline

 

#72 7.01.2013 13:18:26

 weldon

Użytkownik

19455822
Skąd: Łomianki
Zarejestrowany: 4.03.2011
Posty: 1184
WWW

Re: drobne różnice regionalne

Ostatnio miałem okazję łyknąć, warszawskie, podobno, ciastko, zygmuntówką zwane i, muszę przyznać, że daleko mu do, podobno, peerelowskiej, nie wiem czemu, wuzetki.

W zasadzie to nie mam pojęcia czemu wuzetka nie wygrała?

Offline

 

#73 7.01.2013 15:45:55

chrisfox

administrator

status 1
GG? ni mom i nie bede mioł
Skąd: z getta
Zarejestrowany: 8.03.2007
Posty: 11918
WWW

Re: drobne różnice regionalne

Oj, niedzisiejszy jestem - w temacie ciastek także. Musiałem użyć wyszukiwarki, żeby się połapać, co masz na myśli. Już i do wuzetki się ortodoksi przyczepili, a to, że wszystko wokół psieje, jakoś ich nie przeraża...

Skądinąd, strasznie jakoś odbiegliśmy od tematu. Jakieś ciekawe regionalizmy mi się ostatnio po głowie plątały, ale potem przyszły te nieszczęsne święta i alkohol z tłuszczem skutecznie usunęły wszystko z umęczonego umysłu


Rozczyn dzieł Marksa wlany w bydląt czaszki
Wytwarza z mózgiem przedziwną miksturę

Offline

 

#74 7.01.2013 17:53:20

 weldon

Użytkownik

19455822
Skąd: Łomianki
Zarejestrowany: 4.03.2011
Posty: 1184
WWW

Re: drobne różnice regionalne

Wuzetka, jak najbardziej, łapie się pod kulinarny regionalizm

Offline

 

#75 7.01.2013 18:39:15

chrisfox

administrator

status 1
GG? ni mom i nie bede mioł
Skąd: z getta
Zarejestrowany: 8.03.2007
Posty: 11918
WWW

Re: drobne różnice regionalne

Chyba, że nazwa nie pochodzi od trasy, tylko (jest taka teoria) Wypieku z Kremem

A kupić to już chyba można wszędzie - tyle, że na ogół dość obrzydliwe


Rozczyn dzieł Marksa wlany w bydląt czaszki
Wytwarza z mózgiem przedziwną miksturę

Offline

 

#76 7.01.2013 19:00:59

 weldon

Użytkownik

19455822
Skąd: Łomianki
Zarejestrowany: 4.03.2011
Posty: 1184
WWW

Re: drobne różnice regionalne

Trasa W-Z, jest chyba jeszcze w Poznaniu.

Te wadowickie ... kremówki! , też można już wszędzie

Kiedyś mi się obiło o uszy coś o tym, że to jednak warszawski specjał.
Wydaje mi się, że babcia tak mówiła, a ona pracowała w cukierni w Domu Chłopa, to się znała

Kiedyś tego nie doceniałem, a teraz się dowiaduję, że tamtejsze wypieki do kultowych należały
Na szczęście w domu babcia też uwielbiała robić ciasta

I pączki ... )

Offline

 

#77 7.01.2013 20:30:43

michel

Moderator

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 17.03.2007
Posty: 631

Re: drobne różnice regionalne

Nazwa wuzetka chyba jednak pochodzi od trasy. W lach pięćdziesiątych ciastko bywało ozdobione literami WZ z kremu.

Offline

 

#78 7.01.2013 22:36:19

chrisfox

administrator

status 1
GG? ni mom i nie bede mioł
Skąd: z getta
Zarejestrowany: 8.03.2007
Posty: 11918
WWW

Re: drobne różnice regionalne

Najprawdopodobniej - choć i inne teorie się spotyka.

Niechcący trafiłem właśnie na pewien kuchenny regionalizm. Przepis na kopytka, zaczyna się tak:
Każdy z nas zna i lubi kluski śląskie. O wiele rzadziej – za rzadko – na naszych stołach goszczą kopytka (...)

Oj, to chyba pisał ktoś raczej spoza Mazowsza - albo to moja kulinarna edukacja jakoś się dziwnie potoczyła. Kopytka - może z tytułu kontaktu z kuchnią świętokrzyską - znam od zawsze. Kluski śląskie jadłem po raz pierwszy (słowo daję) chyba w latach dziewięćdziesiątych. Czy to ze mną coś nie tak?


Rozczyn dzieł Marksa wlany w bydląt czaszki
Wytwarza z mózgiem przedziwną miksturę

Offline

 

#79 7.01.2013 22:59:16

 rzepola

Użytkownik

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 20.07.2010
Posty: 139

Re: drobne różnice regionalne

Witam.
Ciekawy temat, choć na razie nie miałem czasu, by go przejrzeć w całości.
Co do popularności kopytek i klusek śląskich, to moi Rodzice pochodzili wyłącznie z Mazowsza, a i ja kopytka znam od zawsze, a kluski śląskie - też pewnie gdzieś od lat 80/90-tych. To może i ze mną jest coś nie tak?


Pozdrawiam - Tadeusz

Offline

 

#80 8.01.2013 01:47:14

 emka 1471

Użytkownik

Skąd: mówią, że z folwarku Rakowiec
Zarejestrowany: 26.12.2008
Posty: 651

Re: drobne różnice regionalne

Kluski śląskie... niech pomyślę. Nie przypominam sobie, aby babcia albo mama kiedykolwiek takowe serwowały. Ale kopytka to była podstawa. Babcia była z zawodu kucharką (pracowała w żłobku na Grochowie). Prowadziła tzw otwarty dom - wszystkie kuzynki, siostry, córki, zięciowie, wnuczki i prawnuczki były mile widziane. Czasy były takie, że nic zmarnować się nie mogło. Po każdym wystawniejszym obiedzie zazwyczaj zostawały ziemniaki. Przez kolejny tydzień zajadaliśmy się znakomitymi, domowymi kopytkami.
Nawiązując do warszawskiej gwary. Babcia z Dziadkiem pochodzą z Podlasia. Mama wychowała się na Pradze. Bardzo często spotykałam się z tym, że zmiękczali wiele słów, choćby np "gieografia". ( o zgrozo, jaki to był dla mnie obciach jak byłam w szkole podstawowej i mama szła na zebranie do pani od gieografii )
To warsiawskie, praskie czy podlaskie?

Offline

 

                                 Czasy takie, że na fb też trzeba trochę istnieć - zajrzyjcie do nas i tam. A tu jesteśmy już od dobrych dziesięciu lat :)                                

adres IP


Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora