Forum Stowarzyszenia
Użytkownik
Nie wiem czy dotarła już do was informacja, że jedna ze "znanych" sieci dyskontów (owad z kropkami) ma w planach przerobienie na sklep pomieszczeń obecnego kina "Femina". Wszyscy chętni mogą wybrać się i przyłączyć się do protestu. W kasie kina można wpisać się na listę "oporników".
Jak widać nie tylko nasza stara i uczynna Boża Krówka jest wypierana przez zagraniczny gatunek (Harmonia axyridis), ale i Portugalczycy chcą nas pozbawić ostatnich pamiątek po Dzielnicy Północnej i jej obiektach kulturalnych.
Offline
administrator
Dotarła.
Jak to zawsze mawiam: jeżeli chcesz tego, osiągniesz to - więc zapewne...
Skądinąd, miejsce na taki sklep jest tam podłe, nie ma gdzie parkować. Ale, jeśli chcą, osiągną. Znam trochę tę firmę, książka o współpracy handlowej z nimi byłaby ciekawa.
Offline
Ponieważ sprawa jest dość stara, to już nie wszytko pamiętam, ale tam jest zdaje się wszystko trochę rozdmuchane.
Firma złożyła zapytanie, ponieważ tam nie obowiązuje PZP i dostała pozytywna odpowiedź od konserwatora zabytków i tyle.
W wywiadzie który onegdaj słyszałem, jakaś pani, z urzędu dzielnicy? miasta? twierdziła, że droga od tego zapytania,
do założenia sklepu jest strasznie daleka i usiana wieloma przeszkodami, pomijając sam, wspomniany, fakt,
czy w ogóle istnienie tam sklepu ma sens
(Aczkolwiek widziałem, chyba, na Freta Carrefour Express - tez bez możliwości dojazdu i zaparkowania )
Pamiętam też, że prowadzący pozwolił sobie na żart, wspominając, że, w razie czego,
na zapleczu Feminy znajduje się sklep sprzedający między innymi środki do tępienia insektów
Offline
administrator
weldon napisał:
droga od tego zapytania, do założenia sklepu jest strasznie daleka i usiana wieloma przeszkodami
Bez wątpienia. Dla mnie - oni mogą sobie te przeszkody spokojnie pokonywać. Sklep nie musi powstać pojutrze, za trzy-cztery lata też będzie nieźle
Offline
Wspomniałem o tym sklepie na Starówce specjalnie.
Mama pracował obok w księgarni, więc mile wspominam to, jak wiele razy, bywałem w tym kinie.
Tak samo, jak wspominam Tęczę, Skarpę, Lotnika na Ochocie, Światowid ...
Szkoda by było, ale faktem jest, jak gdzieś wyczytałem, że takie sprawy to nie głosuje się podpisami, tylko nogami.
Dziś, oprócz wspomnianego sentymentu, z Feminą nic mnie nie łączy, natomiast tak, jak na Starówce z Carrefourem,
najwięcej pewnie do powiedzenia będą mieli okoliczni mieszkańcy, którzy stwierdzą, że pobliskie Delikatesy i Hale Mirowskie już im nie wystarczają, a oni chcą dyskontu.
Biorąc pod uwagę, że na kulturę ciężko łożyć, zaś pustostany nie przynoszą zysku, to faktycznie - sprawa w bliższej czy dalszej przyszłości zdaje się być przesadzoną.
Dużo mogłoby zrobić przyspieszenie prac nad Planem Zagospodarowania Przestrzennego, który, jakimś dziwnym trafem, skończył się na przeciwległej stronie ulicy
I to, mz jest droga, która mogłaby przynieść realne rozwiązania.
Pytanie tylko, czy te rozwiązania nie przyniosłyby wymiernych korzyści tylko komuś, kto chciałby w tym miejscu otworzyć kolejną Kamienicę, o której już różne rzeczy słyszałem
Cóż my, malutcy, możemy?
Offline
Użytkownik
Śpieszmy do kina "Femina" !
To "częstochowskie" w stylu zawołanie ma sens, bo już 21.09 odbędzie się tam ostatni seans.
Cóż.. znów udało się. Kolejne miejsce w naszym mieście pochłonięte przez żądzę zysków i "nierząd" urzędników miejskich. Po prostu szlag mnie trafia!
Gdy pojawiły się pierwsze doniesienia, o tym oryginalnym pomyśle (wszak w okolicy brakuje sklepów,a Hale M. to za mało) uznałem, że to tylko pomysł "zachłanników" Jednak byłem naiwny. Potem myślałem, że co jak co, ale kina z taką tradycją to się nie uda Warszawiakom odebrać. I znów naiwność. Jeszcze później pomyślałem, że jak nie Warszawiacy to aktywiści lokalni zawalczą. I znów pudło. Teraz mi trochę wstyd. Uznałem, że jak od kilku lat mieszkam po drugiej stronie rzeki to nie będę się wygłupiał i angażował w sprawę w centrum. (Trochę doświadczenia mam - piekarnia Rajcherta wpisana do ewidencji i dalej stoi) Kampania w obronie kina nie wydawała się aż tak trudną w kontekście jego historii (przedwojenne, koncerty w getcie itd)
Chyba wszyscy tak myśleli, bo na naszych oczach Robal zjada Feminę.
Rozpędziłem się trochę - potraktujcie to jak formę terapii zamiast farmakologii. A do kina i tak się wybierzcie.
Offline
Moderator
Jak wieść niesie w miejscu "Feminy" ma powstać jakaś "Stonka".....przepraszam - "Biedronka"
Offline
administrator
Moja mała ojczyzna... To wprawdzie strona śródmiejska, ja mieszkałem już (jak zawsze podkreślałem) na Woli, sto pięćdziesiąt metrów na zachód, ale bywało się w Feminie, zwykle na niedzielnych seansach o 12.30. W pięknych (wczesnych) latach siedemdziesiątych byłem jeszcze w głównym nurcie, notorycznie oglądając w nieodległym kinie rozmaite japońskie potworności. Potem mi dopiero coś w głowie nawaliło i zacząłem interesować się różnymi rzeczami dziwnymi, trudnodostępnymi i niepraktycznymi. Świat poszedł naprzód i w końcu najpierw niecnie przebudował oryginalną salę (jeszcze wciąż ją widzę, pamiętam o wiele lepiej, niż twarze zmarłych bliskich osób) a teraz postanowił zrobić tam coś innego... (skądinąd, najbliższy sklep tej sieci także zajął miejsce mocno związane z moim dzieciństwem, tzw. "żaby", skwerek z od zawsze nieczynną fontanną w połowie drogi do Żelaznej). A ja u nich kupuję i będę kupować, choć nieźle znam od dawna tę firmę także zawodowo (trochę się swego czasu sprzedawało różnych rzeczy JM - bardzo interesujące doświadczenia, bardzo, fascynujące, przedziwne ). Milcz serce, są blisko i mają parking. Ot, psi żywot
A protestować (to tak gwoli wyjaśnienia lokalnych układów), zapewne nie bardzo miał kto. Południowy Muranów i Mirów to kraina, której potencjał ludzki objawi się zapewne dopiero w najbliższych latach. Dziś to świat wymierających emerytów i lokali wynajmowanych rozmaitym firmom i firemkom. Aborygeni są dobrze po siedemdziesiątce, lub należą do tych z mojego pokolenia, którym jakoś nie udało się wynieść gdzie indziej, napływowych nie ma zbyt wielu, bo drogo. Nie ma kto walczyć, nawet, gdyby czuł taką potrzebę. Ponoć zresztą, głos decydujący mieli spadkobiercy właścicieli budynku. Cóż, kiedy odzyskam rodowe włości pożyczone swego czasu przez niejakiego Bieruta... dopiero się tam będzie działo
Jeszcze obrazek, niezbyt chyba znany (zapomniałem, że go mam, a ładny)
Offline
chrisfox napisał:
A protestować (to tak gwoli wyjaśnienia lokalnych układów), zapewne nie bardzo miał kto.
Kilkanaście warszawskich organizacji społecznych i półtora tysiąca podpisów pod petycją, to nie jest "nikt"
Po prostu te głosy okazały się nie tylko nie wystarczające, ale w ogóle pozostały bez odpowiedzi.
Inna sprawa, że ja nie wiem, jak ma się prawo do tego, jak ktoś dysponuje swoją prywatną własnością.
Ostatnio jedna pani wycięła krzyż na swojej działce i można jej nakukać.
Ja, dla odmiany, chcę wyciąć własnoręcznie posadzone drzewo i ... nie mogę bez zgody jakiegoś palanta z gminy, który będzie decydował co mi wolno, a co nie na własnym podwórku
Nie ogarniam tego.
Offline
administrator
Cóż tu do ogarniania? W branży gospodarowania nieruchomościami święte prawo własności jest nieco świętsze, niż w branży drzewnej
Darmowa porada dla sadzących: trzeba pilnować wieku drzewa, regularnie mierzyć obwód pnia - a najlepiej wycinać wszystko, póki młode. Cóż, głupie prawo, lecz prawo
Offline
Ale ja nie chcę go wycinać
Sąsiadka chce, bo się trochę przechyliło w jej stronę. Od biedy mógłbym, dla zachowania dobrosąsiedzkich stosunków coś z nim zrobić, może nawet wyciąć, ale ... nie wolno mi
Jednym słowem teraz czekam na jakiegoś urzędnika, możliwe, że go jeszcze na świecie nie było, jak to drzewo sadziłem, który mi powie, czy mogę to zrobić, czy nie.
Jakbym chciał w domu otworzyć działalność gospodarczą lub, za przeproszeniem b ...iblioteke to też mi nie wolno bez zezwolenia - a więc dochodzimy do punktu, w którym albo Biedronka robi coś bezprawnie, albo ... uzyskała zgodę.
A więc jednak nie mamy kina, będziemy mieli dyskont, za sprawą jakiegoś urzędnika, a nie insekta
Znaczy sprawa się od mojego drzewa tak bardzo nie różni
Offline
administrator
weldon napisał:
Sąsiadka chce
Aaa... to insza inszość. Skoro sąsiadka chce, niech walczy. Ty dzielnie i solidarnie trzymaj jej stronę, a ona niech koło swojego problemu chodzi, niechby nawet do prezydenta (USA, czy czegokolwiek). Ja człowiek dobry, to ONI mi nie dają - tak trzeba z rozbrajającym uśmiechem mówić - i problem z głowy.
Z Feminą, to jednak raczej nie jest to samo. Właściciele ponoć chcieli coś z tym rozsądniejszego zrobić (czytałem swego czasu nieco ich wyjaśnień w sprawie) i się nie dało. Prawda, albo nie - ale dlaczego nie? Pieniądze... Nie mam kamienicy i mieć nie będę, ale dociera do mnie, czym takie posiadanie "zwróconego" (z lokatorami) mienia jest. Nic zabawnego, dla żadnej ze stron. Łatwo nam obszczekiwać innych, póki sami nie mamy takiego drobnego problemu. Prawda (ta cała prawda, nie inna prawda, patrz śp. ks. Tischner ) niekoniecznie jest czarno-biała. Szkoda mi Feminy, naprawdę, czuję się z tym miejscem mocno związany. I cóż z tego?
I jeszcze drobiazg. O ile pamiętam, budynek nie ma jednego właściciela, to jest współwłasność iluś tam spadkobierców. Kto nie wie, czym jest współwłasność, niech zamilknie na wieki i złoży ofiarę Panu dziękczynną - za to, że nie wie (baran może być, ale duży i tłusty). Ja wiem - i (prawie) nikomu nie życzę.
Offline
Ale sęk w tym, że tu mnie ma co winić ani właścicieli, ani Biedronki, ani pracowników kina, ani mieszkańców czy warszawiaków, którzy się włączyli w akcję ratowania przybytku.
Problem w tym, że ktoś, gdzieś, kiedyś - teraz już się nie dojdzie tego, zatrzymał się w tworzeniu planów zagospodarowania przestrzennego, czy coś w tym stylu - teraz nie pamiętam - po drugiej stronie ulicy, a tę odłożył na później.
Biedronka to wykorzystała, tak samo, jak właściciele, którzy wzięli czy wezmą większą kasę za sprzedaż, czy wynajem, ale to tylko dlatego, że naprawianie tych wszystkich zaległości urzędniczych bez złamania prawa byłoby dziś kompletnie niemożliwe. Przecież nie jest powiedziane, że ratusz nie próbował, bo tego nie wiemy, a jedynie co, to wiemy, że nie odpowiadał na monity obrońców.
Ja nawet nie wiem, czy ratusz w tym momencie jest władny cokolwiek zrobić?
Ja sugerowałem przenieść przystanek pod księgarnię, postawić zakaz zatrzymywania się i słupki, zakazać dostaw nocnych i wjazdu samochodów dostawczych na podwórko - insekt sam by zdechł, z braku dostaw, a może nawet by się nie pojawił, ale obawiam się, że to raczej by się nie obroniło przed żadnym sadem
Nie ma teraz innego wyjścia, jak obserwować gdzie jeszcze takie rzeczy mogą się wydarzyć, i pilnować, żeby nadganiano zaległości, bo to tylko w tym jest problem.
Winnych się nie znajdzie. Co najwyżej można na HGW posłać kilka ... memów , ale nawet ie wiemy, jaki jest jej udział w tej aferze.
Pewnie żaden.
Offline
administrator
Zobaczymy, jak będzie (technicznie). Z dostawami jakoś sobie pewnie poradzą (nocą?), na pewno to mają rozpracowane. Natomiast skąd wziąć w takim miejscu klientów dla takiego czegoś... Okolica, owszem, nieszczególnie zamożna, ale za to także niezbyt mobilna. Wielkich pieszych pielgrzymek okolicznych mieszkańców bym się nie spodziewał - zwłaszcza, że tuż obok Hala i spory bazarek a i do kolejnego dyskontu tej samej sieci, za ruchliwym skrzyżowaniem, bardzo blisko. Kto tam ma kupować, może tani najemnicy, zdążający popołudniami w kierunku przystanku z którego dotrą na upragniony Wileński? Bo normalny (tzn. statystyczny) człowiek, jeżdżący po rodzinne zakupy samochodem (to nie akt burżuazyjnego zezwierzęcenia, lecz oczywista konieczność), z pewnością tam się nie wybierze. Nie z przekory i zemsty za Feminę. Tam po prostu nie ma gdzie zaparkować. Nawet mieszkańcy się na mikroskopijnym parkingu nie mieszczą (parkowanie to w ogóle zmora tych okolic), a gdzie miejsca dla klientów? Chyba, że portugalska sieć wyryje dziurę w ziemi, ale aby było to opłacalne, musieliby tam chyba handlować diamentami zamiast pomidorów. Się usiądzie, się poczeka, się zobaczy. Ale Feminy żal. Znak czasów, koniec już musi być niedaleki.
Offline
U mnie są, w sumie, cztery Biedronki, MarcPol, Auchan, Carrefour Express i kilka innych sklepów, a budują teraz To Market, czy jakoś tak.
Skoro ludzie niezamożni, to im będą wózki sklepowe do domów bezdomni za drobne zakupy odwozić i przywozić z powrotem - przećwiczone w Lidlu na Wrzecionie
Offline
administrator
Sieć z pewnością analizowała możliwości lokalnego rynku. Mnie się jednak wydaje, że w tym przypadku nieco przeszacowali. Chyba, że ma to być działanie obliczone na efekty w przyszłości, za 5-10 lat sytuacja demograficzna w tym rejonie będzie wyglądać inaczej, niż obecnie.
Offline
administrator
Nie, aborygeni przeniosą się do historii
Offline