Forum Stowarzyszenia
administrator
Pourlopowo zajrzałem sobie na zaprzyjaźnione forum Szmulowizny. I cóż my tam widziem? Otóż, kolega Lynks (gdyby to przypadkiem czytał, kłaniam się nisko ) wspomina o uruchomieniu czegoś, co nazwano "Szlakiem praskim" (http://szmulowizna.pl/praga-per-pedes) a ściślej, o pewnych niedostatkach tego przedsięwzięcia. Skorzystałem z zamieszczonego łącza http://kazantyp.org.pl/perpedes.html i... Nie chciałbym się na razie, tak całkiem na świeżo, wypowiadać. Z pewnością cieszy mnie, że coś takiego w ogóle powstało. A jak zostało zrobione? Tak do końca, chyba jeszcze nie wiem.
Na razie jedno tylko złośliwe - jak to u mnie - pytanko. Czy naprawdę nie można było zastąpić - kojarzącego mi się raczej z rolnictwem i chyba stanowczo nieczęsto używanego - wyrazu "morga" popularnym słowem "kostnica"?
(http://kazantyp.org.pl/fotomapa/23.html - jeśli się czepiam bez sensu, niech mi to ktoś oznajmi)
Mogę prosić o Wasze wrażenia?
Offline
Bardzo na szybko - manie aparatu a umienie zdjęciowania to dwie różne rzeczy.
Z takim użyciem słowa morga spotkałem się pierwszy raz w życiu. Aż zajrzałem do trzytomowego słownika języka polskiego (najgrubszy jaki mam) - nie ma takiego znaczenia.
Bardzo dziwna sytuacja - brzmi mi to jak kalka z angielskiego (w końu u nich to się nazywa "morgue"). Takie rzeczy się często zdarzają kiedy ludzie uczą się czegoś korzystając z angielskich źródeł, a potem kaleczą polski. Koronny przykład to używany przez różnych specomatołów od grafiki komputerowej "poligon" - bo po angielsku jest "polygon", "poligon" brzmi po polsku, a że taka figura nazywa się wielobok w szkole nie przyswoili, bo grali w okręty. Ale skąd taka kalka miałaby się tutaj pojawić?
"Zdziwniej, zdziwniej" jak mawiała Alicja.
Przewodnik w wersji *.doc to z kolei przykład na to, że manie komputera a umienie publikowania to też dwie różne rzeczy. Nikt przy zdrowych zmysłach nie ściągnie pliku *.doc, bo to jest proszenie się o kłopoty. Takie rzeczy publikuje się w pdf-ach.
Tak żeby nie wyszło na to, że mnie zęby bolą i się czepiam - idea mi się podoba. Ale parę rzeczy bym zmienił.
Offline
administrator
To mnie trochę podparłeś - bo już mi się zdawało, że tylko czepiać się potrafię.
Co do owej nieszczęsnej morgi, o tyle nie miałem kłopotu ze zrozumieniem, co to takiego, bo znam ów budynek a i E.A. Poe`a też się coś tam w młodości czytało. Z drugiej strony, ku niemałemu zdziwieniu, znalazłem toto w wikipedii. Niemniej, sam też pierwszy raz się z czymś takim stykam - więc raczej nie funkcjonuje u nas ten termin zbyt powszechnie
No właśnie, idea jest całkiem w porządku...
Offline
Moderator
Owszem, dzis nie funkcjonuje, natomiast w poczatku XX wieku to okreslenie, jako kostnicy publicznej, bylo zdaje sie dosc popularne. Spotkalem sie z tym slowem kilkakrotnie w przedwojennych gazetach.Nie pomne tytulu, ale bylo to cos w rodzaju czasopisma, opisujacego sprawy kryminalne, czy pitavalu. Kolega mial oprawiony rocznik z roku 1936. Trzeba by przeprowadzic test i zapytac ludzi, ktorzy jeszcze pamietaja przedwojenne czasy. Moze nie byl to "bałak klawy szemranej Warszawy", ale okreslenie zwyczajowo przyjete, skoro pojawialo sie w prasie.
Ostatnio edytowany przez trzydziestka (5.09.2007 20:08:11)
Offline
administrator
Jakoś na końcu jesteśmy?
(czy mi coś umknęło?)
Swoją drogą, jak gdzieś znajdę 500 zł, może też założę fundację - i machnę sobie wizytówki z tytułem naukowym "Fundator".
Offline
W pierwszej wersji mojego postu znajdowało się zdanie "Warszawa na końcu". I te 500 zł też zwróciło moją uwagę. W sumie fajnie, że ludziom się chce, nawet jeśli nie do końca wiedzą czego chcą, bo mieszają Karpaty z Warszawą i ekologię z demokracją, ale powiedzmy że rozumiem o co chodzi - statuty piszę się tak, żeby nikt później nie mógł zarzucić że się robiło coś spoza celów fundacji, a plan jest taki żeby ogólnie było lepiej. I do tego momentu byłem gotów tego typu inicjatywie przyklasnąć. Tylko że zacząłem wykonywać pewną niezbyt popularną w tym kraju czynność - myśleć - i coś mi się przestało podobać.
Bo w następnym kroku okazuje się, że fundacja dostała pieniądze na zorganizowanie szlaku praskiego nie mogąc pokazać NIC co zrobili wcześniej. Wszyscy znamy (na tym forum, na tamtym forum i na jeszcze innym forum) ludzi którzy udowodnili, że potrafią zrobić podobne rzeczy z pasją, za darmo - i dużo staranniej. Gdyby ktoś z nich wystąpił o takie pieniądze i je dostał - to bym rozumiał. A tu coś się czuję jak niema żaba - nie kumam.
I żeby znowu nie wyszło na to, że jestem malkontent, że jestem porażająco agresywny, że mi się nic nie podoba. Mogę zupełnie nie mieć racji. Nie napisałem, że mam rację. Napisałem, że nie kumam.
Offline
administrator
Poniekąd dobrze, że Ty to piszesz, nie np. ja. W zasadzie mógłbym zacytować Twój powyższy wywód i podpisać się. Coś tak jakoś. Mogę nie mieć racji - i obym nie miał.
Offline
Moderator
Co do morgi:
1. Zarówno Anglicy jak i my zapożyczyliśmy to słowo z francuskiego morgue[czyt. morg].
2. Słowo to ( w znaczeniu kostnicy) występuje w Encyklopedii Gutenberga (tom X) wydanej w latach 30-tych, więc musiało być w użyciu.
3. Miara powierzchni początkowo nazywała się mórg( ten), po czym zmieniła końcówkę i rodzaj.
Offline
administrator
michel napisał:
Miara powierzchni początkowo nazywała się mórg( ten)
No proszę, więc czasem, kiedy słyszę, że ktoś tam ma pięć morgów, nie jest to znów aż tak niepoprawne...
Offline
A ja wiem chyba o co chodzi.
Znam ludzi, którzy założyli coś tam do walki z otyłością. Walczą z nią poprzez jazdę na rowerach. Na razie dotacje jakie dostają z unii są symboliczne, ale mają ileś tam czasu na zrobienie czegoś (dokładnie czego to nie pamiętam, bo rozmawialiśmy przy piwie) i wtedy unia sypnie dużym pieniądzem.
A ponieważ poza zdrowiem kasę z unii można wyszarpać jeszcze min. na projekty dotyczące ekologii i rozwoju kulturalno - regionalnego itp, więc tym można tłumaczyć poplątanie i pomieszanie odnośnie celów fundacji.
Oczywiście nie twierdzę, że tak jest w tym przypadku.
A jeżeli tak jest, to osobiście uważam że nie ma nic złego w tym, że ktoś chce zarabiac nie przemęczając się, tym bardziej jeśli finansuje to unia europejska.
Offline
administrator
balcerek napisał:
nie ma nic złego w tym, że ktoś chce zarabiac nie przemęczając się, tym bardziej jeśli finansuje to unia europejska.
To jedna strona medalu. Pewnie, dają - to brać (gonią - to uciekać). Mnie (a nawet chyba nam) chodziło o ten drugi aspekt - merytoryczny. To nie zazdrość o 5500 zł teraz i (może) górę unijnego złota później - jedynie o drobne niedoskonałości tego, co zostało obecnie wyprodukowane. Niechby wzięli za upowszechnianie wiedzy o moim mieście miliardy euro - jednak niech to robią dobrze.
Offline
balcerek napisał:
Na razie dotacje jakie dostają z unii są symboliczne, ale mają ileś tam czasu na zrobienie czegoś (dokładnie czego to nie pamiętam, bo rozmawialiśmy przy piwie) i wtedy unia sypnie dużym pieniądzem.
Tutaj nie mówimy o pieniądzach unijnych, tylko o pieniądzach z urzędu m. st. Warszawy. Przypuszczam, że gdyby to były pieniądze z unii, byłoby to napisane wielkimi wołami - zawsze gdy coś unia współfinansuje jest o tym mowa.
A jeżeli tak jest, to osobiście uważam że nie ma nic złego w tym, że ktoś chce zarabiac nie przemęczając się, tym bardziej jeśli finansuje to unia europejska.
Sztukę zarabiania bez przemęczania się opanowałem do perfekcji; ale nie ma to nic wspólnego z dojeniem. Nieważne - unii czy nie unii. Nie bardzo zresztą rozumiem, dlaczego jeśli coś finansuje unia, to "tym bardziej".
Ostatnio edytowany przez Borek (6.09.2007 23:27:55)
Offline
Nie doczytałem, że kaskę na to wyłożyło miasto. Jeśli tak, to faktycznie trochę nie w porządku. Bo można było lepiej spożytkować te pieniądze.
Borek napisał:
Nie bardzo zresztą rozumiem, dlaczego jeśli coś finansuje unia, to "tym bardziej".
dlatego:
1. ok. 40% pieniędzy przeznaczonych przez unię na dotacje różnych projektów jest nie wykorzystana. I wraca do centrali. I póżniej za te pieniądze powstanie podobny badziew np we francji.
2. Unia finansuje tysiące jeszcze beznadziejnieszych poczynań (nie tylko w Polsce) a wszyscy są zadowoleni.
3. W przypadku dotacji z unii nie mowy ( na tym poziomie) o kumoterstwie i znajomościach. Tak jak jest pewnie w przypadku różnych dotacji krajowych, gdzie bez cioci, wujka szwagra gdzieś na górze o pieniążkach można zapomnieć. I to jest nieuczciwe. A tutaj sprawa jest czysta: dostaję pienądze za to, czego ode mnie oczekują różne unijne instytucje. zresztą wyrwać od nich pieniądze wcale nie jest tak łatwo, trzeba się mocno nagłówkować.
I żeby nie było jasne. Absolutnie nie jestem zwolennikiem tezy, że jak wszyscy kradną to ja też muszę. Nie ma tutaj o tym mowy.
I nie uważam, że to co napisałem to jest rzecz najmądzejsza. I nikogo do niej nie będę przekonywał. Ot taki trochę inny punkt widzenia.
Offline
A jak tak, to się właściwie zgadzamy i nie ma o co bić piany.
Ja ogólnie nie lubię pieniędzy wydawanych bez sensu, marnowanej pracy itpd. Znam - nie z doświadczeń osobistych, ale z opowiadań mojej lepszej połowy - konferencje szkoleniowe dla nauczycieli i pracowników szkół, organizowane za pieniądze unijne. I czasami niestety bywa tak, że prelegenci nie mają kompletnie nic do powiedzenia, uczestnicy po 15 minutach mają ochotę wyjść, a wszystko dzieje się 120 kilometrów od Warszawy, więc dojazd, noclegi i katering (i to bynajmniej nie żurek w plastikowych talerzykach). Czyli niestety mimo tych wszystkich mechanizmów kontrolnych udaje się część pieniędzy wyrzucić w błoto. Dlatego zawsze strzygę uszami, jak słyszę "lekkie" opinie o wydawaniu tych pieniędzy.
Offline
Heh, trochę mnie poniosło jak pisałem ten tekst jeszcze przed urlopem, ja już się nie będę wypowiadał w tej kwestii bo szkoda mi nerwów. Krótko mówiąc pieniądze wyrzucone w błoto.
Tak jak napisał Borek to było zrealizowane za pieniądze z budżetu miasta
http://209.85.135.104/search?q=cache:wX … =clnk&cd=6
pozycja 79
Osobiście czekam na efekty wydania 30 000 PLN na "WARSZAWSKA PRAGA - PORTAL INTERNETOWY" bo to już (przynajmniej dla mnie) totalna zagadka dlaczego miasto sponsoruje zakładanie portali. Jeżeli ten portal ma być profesjonalny to te 30 tys ledwo wystarczy na autorskie oskryptowanie + wdrożenie, a gdzie promocja, redakcja itd. Generalnie jestem bardzo ciekawy efektów, mam nadzieje że nie skończy się taką lipą jak ten przewodnik.
Jakby coś to jestem właścicielem domeny warszawska-praga.pl - mogę ją sprzedać tej fundacji za jedyne 29 999 PLN
edit: kiedy pisałem swój złośliwy tekst :] strona tej fundacji była w zupełnych powijakach, teraz widze że została rozbudowana (i to dość mocno w porównaniu do tego co zastałem pod koniec lipca) także pod tym względem trzeba oddać honor.
Ostatnio edytowany przez lynks (11.09.2007 12:47:05)
Offline
administrator
lynks napisał:
czekam na efekty wydania 30 000 PLN na "WARSZAWSKA PRAGA - PORTAL INTERNETOWY"
Ha, to będzie coś. Coś wspaniałego (bo rzecz bardzo potrzebna) - albo i niekoniecznie... Zobaczymy. O premierze przedsięwzięcia zapewne jeszcze nic nie słychać?
No nic, tymczasem róbmy swoje. Dobrze by chyba było dokończyć nasz spacerek po Szmulowiźnie...
Offline