Forum Stowarzyszenia
Drodzy Państwo,
Pozwalam sobie zauważyć, że jutro odbędzie się w Proximie przepiękny (zawsze grają na wysokim poziomie) koncert Moonspell`a, na którym to - przynajmniej - dwie osoby z rzeczonego forum mają zamiar się pojawić.
Bilety niestety dosyć drogie (90 zł), ale impreza zdecydowanie ich warta.
Zapraszam
Offline
Moderator
Ciii! Bo zapeszysz. Wróg nie śpi!
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,4068011.html
Offline
O k...
Buahahahahahahahahahahahahahahahhahahahahahaha.
Moonspell i satanizm? Dobre sobie... ;] Toż to już na koncercie Theriona było więcej elementów satanistycznych niż na jakimkolwiek Moonspellu ;]
W ogóle, nie będę się wypowiadać na temat tego, że skoro Marduk i Mayhem np. może grać wielokrotnie w Polsce... To już każdy może ;]
Offline
No tak, zapomniałam, że tytułowa "Magdalene" była złą kobietą i z tego tytułu zespół musi czcić kozę... ;]
Offline
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75478,4067845.html
To tak do tematu...
Gdyby ta katastroficzna wizja się spełniła, to by już każdego można było zatrzymać na granicy w imię jakichś wyssanych z palca podejrzeń... I będę musiała zacząć się ubierać na róziowo, bo czerń to przecież manifest satanizmu ;]
Offline
Użytkownik
Ilianne napisał:
Moonspell i satanizm?
A nie? :)
Kilka tekstów w wolnym (bardzo wolnym) tłumaczeniu:
Majestatyczne rogi Bafometa
W rzeczy samej są okultystycznymi sztandarami z dumą wzniesionymi w powietrze
Androgeniczne światło Lucyfera
Jest naszą wielkoduszną pasją, najdroższą i najrzadszą
Och! Przemiły języku Lilith
Och! Cnotliwa łacino Langsuyara
Czy zabierzecie mnie do Zenitu Wiedzy
Bym wziął udział w pożądliwych tańcach Nergala?
To pokusa Samaela
Jest erotycznym prawem każdego mężczyzny
Nie będę wahać się przed wejściem do piekła
Gdzie dionizyjska fortuna nigdy nie zamieszkała
Abstrahując od lekkiego debilizmu tych tekstów (spotęgowanego przez dość siermiężne tłumaczenie) nie da się ukryć, że występują tu pewne satanistyczne inklinacje, choć to jakieś dziwne powiązanie mitologii sumeryjskiej, literatury talmudycznej, okultyzmu i - nomen omen - diabli wiedzą, czego jeszcze :) Potem chłopaki poszli w jakiś pokręcony wampiryzm i opiewanie uroków likantropii, ale nie da się ukryć, że korzenie mają dość satanistyczne.
Ilianne napisał:
I będę musiała zacząć się ubierać na róziowo, bo czerń to przecież manifest satanizmu ;]
E, tam, nie wczytałaś się - manifestowaniem satanizmu jest noszenie koszulki z napisem "zabić księdza" ewentualnie zgwałcenie zakonnicy.
Offline
administrator
Oj, zrobiło się dla mnie za mądrze
Tekścik - trzeba przyznać - śmieszny. Bawią się chłopaki. Co by tu wybełkotać? No, niech będzie o szatanie. Dołożymy jeszcze paru gości co się dziwnie nazywają i koniecznie Lilith...
Offline
Hm... Takie teksty sama piszę, a jestem, poniekąd, osobą wierzącą Literatura - literaturą, muzyka - muzyką Dla niektórych nawet Therion jest satanistyczny... No i faktycznie - jak teraz przeczytałam ten tekst, doszłam do wniosku, że pod względem inspiracji lirycznych są do siebie mocno zbliżeni
Nie mniej... do Gorgorotha ich nie będę porównywać
A koncert się odbył... Tyle, że bez nas (ekipa się sypnęła w ostatniej chwili...)
Offline
eMeS napisał:
E, tam, nie wczytałaś się - manifestowaniem satanizmu jest noszenie koszulki z napisem "zabić księdza" ewentualnie zgwałcenie zakonnicy.
Nie jest dobrze, nie jest dobrze! Zdaje się, że podpada pod to koszulka Kreatora "Enemy of God"... Cóż ja poradzę, że to dobra płyta?
Offline
Użytkownik
chrisfox napisał:
Tekścik - trzeba przyznać - śmieszny. Bawią się chłopaki. Co by tu wybełkotać? No, niech będzie o szatanie.
I wydaje mi się, że tak to należy traktować, bez żadnej antysatanistycznej krucjaty, jakoby czciciele Rogatego przybyli do Warszawy deprawować młodzież. Jakby na serio podchodzić do każdego porykiwania blackmetalowych wokalistów, to jedynym dla nich miejscem byłyby co najmniej pokoje bez klamek. Myślę, że większość z nich bardzo dobrze się bawi tworząc ten bełkocik nawiązujący bez ładu i składu do różnistych mitologii - no, może wyjątkiem jest ten pan, którego zwłoki z wylewającym się mózgiem uwidoczniono na jednej z okładek, ten akurat zbyt dosłownie zrozumiał przesłanie swoich tekstów. Przypomina mi to trochę wrestling - panowie wykrzywiają się złowieszczo, zadają sobie Bardzo Silne Ciosy, dokonują kaskaderskich wręcz akrobacji, ale przecież wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że oni nie tłuką się naprawdę. Świadomość ta nie przeszkadza jednak temu, by się po prostu dobrze bawić i chyba o to w tym wszystkim chodzi :)
Zresztą ta moonspellowa pisanina jest niczym w porównaniu do wyczynów pana Kostrzewskiego i spółki - ci to mieli taką wenę, że "sęp miłości" zespołu Ich Troje jest przy ich dziełach co najmniej lirycznym kunsztem!
Ilianne napisał:
Dla niektórych nawet Therion jest satanistyczny...
A nie? :) Nie będę Was już katował swoimi quasi-tłumaczeniami, ale proszę zerknąć na teksty pierwszych płyt Theriona. Zresztą mnóstwo jest zespołów które zaczynały od klimatów Satan_Bleeee_Lilith_Zjem_Kota_Ku_Chwale_Baala, a przy zmianie koniunktury przerzucali się na lżejsze granie wpadając momentami w jakąś elektroniczną plumkaninę - vide rzeczony Moonspell, który na szczęście w porę się ocknął wracając do brzmień rodem z genialnego Wolfhearta i trochę gorszego Irreligious.
Ilianne napisał:
Zdaje się, że podpada pod to koszulka Kreatora "Enemy of God"...
Nie jest jeszcze tak najgorzej, lepsze to, niż dwie ostatnie okładki Slayera :)
Ech, przypomniały się stare, dobre czasy :)
Offline
administrator
eMeS napisał:
tak to należy traktować, bez żadnej antysatanistycznej krucjaty, jakoby czciciele Rogatego przybyli do Warszawy deprawować młodzież. Jakby na serio podchodzić do każdego porykiwania blackmetalowych wokalistów, to jedynym dla nich miejscem byłyby co najmniej pokoje bez klamek. Myślę, że większość z nich bardzo dobrze się bawi tworząc ten bełkocik nawiązujący bez ładu i składu do różnistych mitologii
Jako osobnik podchodzący do świata - a zwłaszcza do siebie - ze sporym (życzliwym) dystansem, tak to właśnie widzę. Przecież ci ludzie nie są chorzy - w każdym razie z pewnością nie wszyscy a nawet i nie większość z nich. Przypuszczam, ze świetnie się bawią - i już. Mam zresztą w swej biografii bardzo podobny przykład, kiedy jako Naczelny Lewak PRL produkowałem kawałki nawołujące do zniszczenia burżuazyjnej pseudocywilizacji. Jako, że wszyscy byli na prawo od władzy, ja postanowiłem dla odmiany być od niej na lewo - i zaręczam, ubaw miałem niezły
Offline
eMeS napisał:
I wydaje mi się, że tak to należy traktować, bez żadnej antysatanistycznej krucjaty, jakoby czciciele Rogatego przybyli do Warszawy deprawować młodzież. Jakby na serio podchodzić do każdego porykiwania blackmetalowych wokalistów, to jedynym dla nich miejscem byłyby co najmniej pokoje bez klamek. Myślę, że większość z nich bardzo dobrze się bawi tworząc ten bełkocik nawiązujący bez ładu i składu do różnistych mitologii - no, może wyjątkiem jest ten pan, którego zwłoki z wylewającym się mózgiem uwidoczniono na jednej z okładek, ten akurat zbyt dosłownie zrozumiał przesłanie swoich tekstów. Przypomina mi to trochę wrestling - panowie wykrzywiają się złowieszczo, zadają sobie Bardzo Silne Ciosy, dokonują kaskaderskich wręcz akrobacji, ale przecież wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że oni nie tłuką się naprawdę. Świadomość ta nie przeszkadza jednak temu, by się po prostu dobrze bawić i chyba o to w tym wszystkim chodzi
Jakimś dziwnym zrządzeniem losu, słuchając od x lat tego, czego słucham (a może własnie dlatego?) nigdy nie wpadłam w ideologizowanie muzyki... Choć w mojej szafie dominuje czerń (noż, cholera, cóż poradzę, że ją lubię?), a i parę dziecięcych koszulek muzycznych i kultowa kindermetalowa kostka z naszywkami - są ;] Aj, jak Ich Troje zacznie robić takie rzeczy jak Moonspell, to od biedy mogę ich zacząć słuchać - przyjaciele mnie nie wyklną, bo są na takie zabawy za starzy.
Tekst ma być zabawą - tymbardziej, że w muzyce typu black i death, gdzie growl bywa często bardzo niewyraźny, jest on jedynie dodatkiem... Niewiele znaczącym w gruncie rzeczy. A jak przy okazji ktoś coś napisze o Dużym-Złym - to nie oznacza, że tekst jest zły Prześliczne literacko jest chociażby "Za przelaną krew giń!" Morsun Diaboli, po prostu perełka...
eMeS napisał:
Zresztą ta moonspellowa pisanina jest niczym w porównaniu do wyczynów pana Kostrzewskiego i spółki - ci to mieli taką wenę, że "sęp miłości" zespołu Ich Troje jest przy ich dziełach co najmniej lirycznym kunsztem!
No, Romka to ja będę bronić do ostatniej kropli krwi - za legendę Nawet nie przeszkadza mi zbytnio, że obecnie za kasę zrobi prawie wszystko... Za "Odi Profanum Vulgus" i całą masę innych tekstów (o muzyce nie wspominając) wywalczył sobie zaszczytne miejsce na mojej playliście. Na wieki wieków (Ojcze, przypomnij, co bym Ci Kata do samochodu nagrała - warto!)
eMeS napisał:
Ilianne napisał:
Zdaje się, że podpada pod to koszulka Kreatora "Enemy of God"...
Nie jest jeszcze tak najgorzej, lepsze to, niż dwie ostatnie okładki Slayera
Ech, przypomniały się stare, dobre czasy
"Blood" Vader`a - choć od biedy, jakiemuś ślepemu słuchaczowi RM można by to sprzedać jako relikwię
Offline
Użytkownik
Ilianne napisał:
i kultowa kindermetalowa kostka z naszywkami
Kiedy ja się w to bawiłem, nie mając dostępu do naszywek ratowałem się flamastrami - do tej pory przewala się gdzieś kostka z gustownymi bazgrołami: "Vader", "Obituary", "Slayer" i "Kat". Ha! Przypomniało mi się, naszywkę miałem jedną, pieczołowicie wyrwaną z czapeczki - był to jakiś stwór wyłażący z ognia i napis: "Metallica: Jump in the fire". Długo potem szukałem płyty Metalliki o takim tytule.
Ilianne napisał:
Tekst ma być zabawą - tymbardziej, że w muzyce typu black i death, gdzie growl bywa często bardzo niewyraźny, jest on jedynie dodatkiem...
E, tam, zobacz, jaki ekspresyjny zespół znalazłem - czyż głęboki tekst nie jest tu równie ważny, jak wykonanie?
http://www.youtube.com/watch?v=O2a8EmqzfJ0 ;)
Ilianne napisał:
A jak przy okazji ktoś coś napisze o Dużym-Złym - to nie oznacza, że tekst jest zły
Jasne, wszak o Małym-Dobrym też czasem nie wyglądają lepiej, ale zazwyczaj są to gnioty okrutne w stylu "Szatan zwymiotował mi na trzewia" tudzież, jeśli nie daj Boże trafimy na jakiś pseudogotyk: "Ostrze księżyca przecięło ciało me niczym kosa Morfeusza, aż wszystkie czarne róże zwiędły mi w ogródku" - ja wiem, że nie każdy musi być Kaczmarem, ale bez przesady :)
Ilianne napisał:
Ojcze, przypomnij, co bym Ci Kata do samochodu nagrała - warto!
Oczyma wyobraźni ujrzałem właśnie Krzyśka jadącego Łazienkowską i nucącego pod nosem:
"Devil
Szatan, Szatan!
Zagładą hien
Zagładą strugi lat
Modlitw na cześć
W krwi skąpanych ciał
Devil
Szatan, Szatan!
Myśl słowa drąży łeb
Twój łeb" :)
Ostatnio edytowany przez eMeS (7.05.2007 01:04:45)
Offline
administrator
Teledysk prześliczny
A w samochodzie najchętniej słucham czegoś łagodnego, żeby się nieco wyluzować i życzliwiej usposobić do innych użytkowników drogi. I tak jestem nieco zbyt agresywny, nie muszę się dodatkowo podkręcać
Offline
eMeS napisał:
Kiedy ja się w to bawiłem, nie mając dostępu do naszywek ratowałem się flamastrami - do tej pory przewala się gdzieś kostka z gustownymi bazgrołami: "Vader", "Obituary", "Slayer" i "Kat". Ha! Przypomniało mi się, naszywkę miałem jedną, pieczołowicie wyrwaną z czapeczki - był to jakiś stwór wyłażący z ognia i napis: "Metallica: Jump in the fire". Długo potem szukałem płyty Metalliki o takim tytule.
Ja na swojej pierwszej kostce miałam autografy wysępiony od Mausera i Novy`ego podczas podpisywania "The Beast" w Empiku. Było się młodą, silną, piękną i chciało się bawić w wielogodzinne wyczekiwanie na podpisy... A i tak... Kostka została skradziona
Oczywiście, znajomi pozazdrościli i dobrali się do rzeczonego plecaczka, podpisywać obok wystanych autografów... Potem nie było na niej już na nic miejsca - szlaczek za szlaczkiem, naszywka na naszywce Obecna jest chyba, mimo wszystko, 'słabiej zagospodarowana'
eMeS napisał:
E, tam, zobacz, jaki ekspresyjny zespół znalazłem - czyż głęboki tekst nie jest tu równie ważny, jak wykonanie?
http://www.youtube.com/watch?v=O2a8EmqzfJ0
Coś mi się nie otwiera...
Ale gorąco polecam Morsun Diaboli
eMeS napisał:
Jasne, wszak o Małym-Dobrym też czasem nie wyglądają lepiej, ale zazwyczaj są to gnioty okrutne w stylu "Szatan zwymiotował mi na trzewia" tudzież, jeśli nie daj Boże trafimy na jakiś pseudogotyk: "Ostrze księżyca przecięło ciało me niczym kosa Morfeusza, aż wszystkie czarne róże zwiędły mi w ogródku" - ja wiem, że nie każdy musi być Kaczmarem, ale bez przesady
Jak to Daniel stwierdził po Therionie... "Nosz, przecież Iron Maiden to taki gotycki zespół - któż inny mógłby napisać utwór o dziecku księżyca"?
Zły gotyk boli całe życie, jak to powszechnie mówią organizatorzy krucjat antygotyckich Coś w tym jest, ale dobry gotyk, jest wart posłuchania (choć mało go, mało...)
eMeS napisał:
Oczyma wyobraźni ujrzałem właśnie Krzyśka jadącego Łazienkowską i nucącego pod nosem:
"Devil
Szatan, Szatan!
Zagładą hien
Zagładą strugi lat
Modlitw na cześć
W krwi skąpanych ciał
Devil
Szatan, Szatan!
Myśl słowa drąży łeb
Twój łeb"
Wcale nie jest to takie trudne do wyobrażenia, zaręczam Aha, nie słuchaj co on mówi o tej spokojnej muzyce w samochodzie Odkąd sprawiłam mu subwoofer pod siedzonko... Hm hm... (poza tym lubi kopa, a jakże. Jeszcze spróbuję Go, w wolnej chwili, na death nawrócić... To się będzie działo, oj działo... Ale z thrashem problemów nie przewiduję )
Offline
Użytkownik
chrisfox napisał:
A w samochodzie najchętniej słucham czegoś łagodnego, żeby się nieco wyluzować i życzliwiej usposobić do innych użytkowników drogi.
W takich wypadkach preferuję jednak radio, najchętniej Tok FM. Nic mnie tak nie uspokaja jak rozmowy o naszej polityce ;)
Ilianne napisał:
Coś mi się nie otwiera...
Zapewniam, mała strata.
Ilianne napisał:
Coś w tym jest, ale dobry gotyk, jest wart posłuchania (choć mało go, mało...)
Hmmm.. The Cure (choćby Faith, Pornography, Disintegration), Bauhaus, Joy Division... Coś jeszcze ciekawego?
BTW, jakiś czas temu wyszło nowe Antimatter - słuchałaś? Bardzo interesujący zespół.
Ilianne napisał:
Jeszcze spróbuję Go, w wolnej chwili, na death nawrócić...
Phi, z subwooferem to się wystawia łokieć za okno i słucha jakiegoś "umcyk umcyk uuu bejbe", a nie tych szatańskich wymiotów ;)
Offline
eMeS napisał:
Ilianne napisał:
Coś w tym jest, ale dobry gotyk, jest wart posłuchania (choć mało go, mało...)
Hmmm.. The Cure (choćby Faith, Pornography, Disintegration), Bauhaus, Joy Division... Coś jeszcze ciekawego?
BTW, jakiś czas temu wyszło nowe Antimatter - słuchałaś? Bardzo interesujący zespół.
Oczywiście, wszystko zależy od definicji gotyku... Ale ja bym tu, mimo wszystko, dodała jeszcze The Sisters Of Mercy, The Gathering, trochę Closterkeller, Lacuna Coil, Tristania (e, to gothic? Nigdy nie umiem szufladkować)...
Właśnie próbuję zdobyć tego Antimatter'a, bo się wielu entuzjastycznych opinii nasłuchałam, a przyznam się bez bicia, że dotąd był to zespół znany mi jedynie z nazwy.
Offline
Użytkownik
Ilianne napisał:
Ale ja bym tu, mimo wszystko, dodała jeszcze The Sisters Of Mercy, The Gathering, trochę Closterkeller, Lacuna Coil, Tristania (e, to gothic?
Sisters of Mercy i Lacuna Coil również bardzo przypadły mi do gustu, reszta z wymienionych przez Ciebie niekoniecznie - już tłumaczę dlaczego, tylko pozwolę sobie na drobną dygresję "filmową". Ponieważ o książkach, filmach i muzyce mogę bardzo długo i w zasadzie ciężko mi się kontrolować, toteż wcale się nie obrażę (a tym bardziej nie zdziwię), jak Krzysiek da mi jakiegoś bana za offtopikowanie :)
Otóż moim ulubionym filmem, który oglądałem niezliczoną ilość razy, jest "Zostawić Las Vegas" z oskarowymi rolami Cage'a i Shue. Niby banał - jest on, jest ona i zakochują się. Może jedyną modyfikacją w jakże oklepanym schemacie jest to, że on pragnie się zachlać na śmierć, a ona jest prostytutką, ale to pewnie też już nie raz widzieliśmy. Siłą tego filmu jest - oprócz wybitnej gry aktorskiej - moim zdaniem parę wspaniałych momentów, parę z pozoru nieznacznych gestów, które z powodzeniem zastępują tysiące słów nafaszerowanych wzniosłymi hasłami i pustym bełkotem. W kilku subtelnych kadrach wyrażone jest to, co niektórzy reżyserzy usiłują przekazać na kilometrach taśm filmowych, zazwyczaj zresztą bezskutecznie. I z tych kadrów widz buduje sobie obraz związku opartego na pełnej akceptacji partnera, na porzuceniu pragnienia zmiany tej drugiej osoby: Oboje wiemy, że jestem pijakiem. I ja wiem, że jesteś dziwką. Rozumiesz, że taka osoba jak ja przyjmuje to spokojnie... Co jednak nie znaczy, że jest mi to obojętne, że nie zależy mi. Zależy. Ufam ci i akceptuję twój wybór. Tylko że tam nie ma niczego podanego na tacy, wprost, myślę, że "przesłania", istoty należy szukać w owych bardzo naturalnych gestach, w grymasach twarzy (świetna scena, gdy Shue daje Cage'owi urodzinowy prezent), podobnie jest zresztą w "Pomiędzy słowami" Coppoli - nie ma przesadnej dosłowności.
Uff... Nawet mi się udało nie wpaść w nadmierny słowotok (jakby coś, z góry przepraszam za ten bełkot, poza tym proszę wziąć poprawkę na to, że jest późno) i już wracam do tematu :) Dlatego właśnie nie lubię Closterkellerów, Artrosisów, Moonlightów, Tristanii czy innych Diary of Dreams. Z płyt tych zespołów aż wyłazi na wierzch przekaz: "to jest gothic!", wszystko wydaje się być robione na siłę, łopatologicznie, żeby nikt przypadkiem nie próbował wsadzić owej muzyki w jakąś inną przegródkę. Widzę tu przejaskrawienie, przesadę i zero miejsca dla odbiorcy, który dostaje produkt pieczołowicie przetworzony, ometkowany, odpowiednio polukrowany i upchnięty do jednej konkretnej szufladki. A jeśli niedomyślny odbiorca ma jakieś wątpliwości, to przywali mu się po uszach tekstem o księżycu. W przypadku wczesnego The Cure czy Bauhausa wydawało mi się, że to jeszcze nie jest aż tak przejaskrawione, dosłowne, zaś ten pop-gothic (pozwolę sobie zastosować taką naprędce wymyśloną nazwę) jest dla mnie niczym sitcom, w którym śmiech spoza kadru wskazuje mi, kiedy mam się cieszyć.
Ilianne napisał:
Właśnie próbuję zdobyć tego Antimatter'a
Się załatwi :) Tylko nie radziłbym zaczynać od "Lights out", bo to jak czytanie Eco poczynając od "Imienia róży", Kundery od "Nieznośnej lekkości bytu", Hellera od "Paragrafu 22", a Fowlesa od "Maga" czy "Kochanicy Francuza" - wszystko następne jest dużo, dużo gorsze. Rzeczone "Lights out" jest moim zdaniem ich najlepszą płytką, w której pobrzmiewa ten niebanalny, pinkfloydowski klimat, połączony z jakimś dziwnym niepokojem potęgowanym przez wycie syren czy jednostajne pikanie aparatu EKG. Uprzedzam jednak, że jest to dość depresyjna płyta - ambientowa nostalgia nie nastraja tu przesadnie radośnie, także do Antimatter trzeba chyba mieć odpowiedni nastrój.
Ostatnio edytowany przez eMeS (9.05.2007 01:06:21)
Offline
administrator
Bana nie będzie
(choćby dlatego, że wiem, jak to jest, kiedy człowieka poniesie...)
Z czystego asekuranctwa, staram się unikać stwierdzeń typu "mój ulubiony..." (cokolwiek ). Dotychczas zawsze, kiedy coś takiego powiedziałem/napisałem, po niedługim czasie okazywało się, że znów zapomniałem o jakiejś innej ukochanej pozycji. Dlatego też wolę formę "jeden z moich ulubionych". "Zostawić Las Vegas" niewątpliwie takim filmem dla mnie jest. Z radością muszę zauważyć, iż napisałeś już o nim powyżej tak wiele i ładnie, że ja na razie nie czuję konieczności - ale baardzo go lubię, za całe mnóstwo rzeczy.
A subwoofera używam odrobinę nietypowo - wyłącznie przy zamkniętych szybach Ludzie są dziwni, nieprawdaż?
Offline
eMeS napisał:
Sisters of Mercy i Lacuna Coil również bardzo przypadły mi do gustu, reszta z wymienionych przez Ciebie niekoniecznie - już tłumaczę dlaczego, tylko pozwolę sobie na drobną dygresję "filmową". Ponieważ o książkach, filmach i muzyce mogę bardzo długo i w zasadzie ciężko mi się kontrolować, toteż wcale się nie obrażę (a tym bardziej nie zdziwię), jak Krzysiek da mi jakiegoś bana za offtopikowanie
Cierpię - 'niestety' dla coponiektórych - na analogiczną przypadłość Gorzej, że Łaskawy Administrator również - choć się z tym nie wychyla. Tym samym, na bana bym nie liczyła...
Jeśli chodzi o książki, filmy, muzykę, teologię, filozofię, historię... Mogę gadać bez popity długo, długo, długo i namiętnie. Problem w tym, że mało kto chce słuchać - tym bardziej, że przejawiam tendencję do wgłębiania się w szczegóły, a typowemu słuchaczowi... Cóż, jeżeli już czegoś chce się słuchać to ogólnych banałów, a nie które cechy siostry Singera przejawia Rachel z "Szatana w Goraju" (tu już nawet tatuś kochany zmienia temat )
Jedyny moment, w którym to ja się zacinam, to konieczność odpowiedzi na kretyńskie pytanie pt.: "Czego słuchasz?". Paranoja. Na szczęście, z odsieczą przychodzi technika - http://www.last.fm/user/Ilianne . hurra! Juz nie muszę czerwienić się i wysilać jakby tu nadawcy pytania odpowiedzieć możliwie zgodnie z prawdą... Której sama do końca nie znam Dziś, protekcjonalnie, rzucam linkiem i idę na piwo
eMeS napisał:
Dlatego właśnie nie lubię Closterkellerów, Artrosisów, Moonlightów, Tristanii czy innych Diary of Dreams. Z płyt tych zespołów aż wyłazi na wierzch przekaz: "to jest gothic!", wszystko wydaje się być robione na siłę, łopatologicznie, żeby nikt przypadkiem nie próbował wsadzić owej muzyki w jakąś inną przegródkę. Widzę tu przejaskrawienie, przesadę i zero miejsca dla odbiorcy, który dostaje produkt pieczołowicie przetworzony, ometkowany, odpowiednio polukrowany i upchnięty do jednej konkretnej szufladki. A jeśli niedomyślny odbiorca ma jakieś wątpliwości, to przywali mu się po uszach tekstem o księżycu.
U mnie to było dziwnie... Na początku miałam alergię na Closterkeller, sądzę, że właśnie z powodów, które przytoczyłeś powyżej. Potem, pod wpływem sama-nie-wiem-czego, załatwiłam sobie pełną dyskografię i... zaczęłam namiętnie słuchać. Co się okazało - po dłuższym i wnikliwym przesłuchaniu wszystkiego co mi tylko w łapki wpadło okazało się, że obraz rzeczonego zespołu jaki mi się jawił w związku z dosyć powierzchowną ich znajomością, był - w moim odczuciu - błędny. Łączą bardzo wiele gatunków i jest sporo utworów, które ciężko - choć wiadomo, że pod gotyk da się podciągnąć prawie wszystko - określić jako typowe dla gothic. Ale to oczywiście tylko moje subiektywne odczucie
eMeS napisał:
Tylko nie radziłbym zaczynać od "Lights out", bo to jak czytanie Eco poczynając od "Imienia róży", Kundery od "Nieznośnej lekkości bytu", Hellera od "Paragrafu 22", a Fowlesa od "Maga" czy "Kochanicy Francuza" - wszystko następne jest dużo, dużo gorsze. Rzeczone "Lights out" jest moim zdaniem ich najlepszą płytką, w której pobrzmiewa ten niebanalny, pinkfloydowski klimat, połączony z jakimś dziwnym niepokojem potęgowanym przez wycie syren czy jednostajne pikanie aparatu EKG. Uprzedzam jednak, że jest to dość depresyjna płyta - ambientowa nostalgia nie nastraja tu przesadnie radośnie, także do Antimatter trzeba chyba mieć odpowiedni nastrój.
To, czego słucham w danej chwili, jest podyktowane tylko i wyłącznie danym nastrojem, więc raczej nie ma obaw, żebym sprofanowała Antimatter niedpowiednim podejściem A wszelkie opinie jakie do mnie docierają są tak niezwykle entuzjastyczne, że idiotyzmem byłoby nie sprawdzić cóż to za eksperyment
Offline