Forum Stowarzyszenia
administrator
Nie, żebym dziś uderzył się w głowę. Nastrój mam po prostu jakiś taki, żeby wrzucić tu ulubiony kawałek mojego ulubionego poety. Proszę Państwa, Kazik - Nie mogę istnieć bez narzekania:
Dzisiaj to fatalnie się wszystko zaczęło
Wstałem połamany z dnia wczorajszego
Nie ma szkoły, jest niedziela - to myślę sobie
Że może parę rzeczy dziś zrobię
Śniadanie w restauracji? He, nie mam pieniędzy
Poniekąd nasza rodzina żyje w nędzy
To wszystko na co nam dzisiaj wystarcza
Rano chleb z masłem i dżemem sprzed miesiąca
Leżę, patrzę w sufit, wspominki ze szkoły
Ci wszyscy nauczyciele plotą pierdoły
Jedyne co pamiętam po tylu latach ich pracy
To, że wojnę wygrali Polacy
Brak Słońca za chmurami, chyba też go nie ma
Dlaczego w tym dniu zawsze taka pogoda?
To jest powód mojego zdenerwowania
Nie mogę istnieć bez narzekania
Wczoraj ktoś powiedział: "Ja ci pomogę.
Skombinuję ci gnata, strzelaj i w drogę!"
To wszystko jednak działo się w pijackim zwidzie
Nic nie pamiętam - więc się nie wstydzę
Imieniny koleżanki ze starszej klasy
Ostatnie co pamiętam to jej czyste włosy
Które chyba umyła pierwszy raz od pół roku
I to, że ciągnęła mnie do swego pokoju
Przedtem jeszcze były zdania podzielone
Po "Dzienniku" na "Pierwszym" - Sylwester Stallone
Na Drugim Programie - mecz międzypaństwowy
Aż to była kłótnia, niespokojne rozmowy
Tak, tak, tak telewizor był włączony
Tylko, że bez dźwięku bo z drugiej strony
Głośno grał magnetofon kasetowy
Potem przestał grać, ktoś go zrzucił na podłogę
Ja i moi rodzice to nasza rodzina
Bogu dzięki, że więcej nas nie ma
Gdyby nas było więcej w tym mieszkaniu małym
To myślę, że byśmy się pozabijali
Teraz gdy siedzę przed telewizorem
Moi rodzice stoją pewnie pod kościołem
Bo kościół mały i nie każdy się zmieści
Ale mają zbudować większy w naszym mieście
Ksiądz, gdy chodził po mieszkaniach z opłatkiem
Prosił właśnie na ten kościół o datki
A potem się zapytał patrząc w oczy mi z bliska:
"Synu, ilu apostołów znasz z imienia i nazwiska?"
Zacząłem wymieniać, lecz znałem tylko czterech
"Gdybyś nie uciekał z katechezy znałbyś wszystkich!"
"Ty uciekasz z religii?" - mama oczy zasłania
Nie mogę istnieć bez narzekania
"Rusz głową!" - mi mówią
A ja nie mogę nawet ruszyć ręką
"Rusz głową!" - mi mówią
A ja nie mogę nawet ruszyć nogą
Boże mój - co za gnój!
Tak więc siedzę znów w fotelu, już się umyłem
Och, jak dawno książki nie czytałem!
Ale słowo pisane do mnie nie przemawia
Bliższy organizm to telewizja
Ciekawy jestem co dziś będzie na obiad
Co by nie było to i tak nie mam wyjścia
Słyszę dźwięk kluczy za mną w przedpokoju
Ha, a więc rodzice wrócili już do domu
Tata się pyta: "Co, dopiero wstałeś?
A właściwie to o której do domu wróciłeś?"
Było po dziesiątej - na szybko mu zmyślam
Przecież mówiłem, że niewiele pamiętam
Mama stoi w kuchni i gotuje zupę
Po co ten wysiłek - ja nie rozumem
Siedzę nic nie mówię, a tata ją pogania
Jest w złym humorze, nie jadł od rana
To już po obiedzie, może wyjdę na powietrze
"Wstań i się ubierz!" Ale mi się nie chce
Ojciec na kanapie już zasnął z gazetą
Mama myje gary pod gorącą wodą
Jutro w szkole od rana warsztaty
Trzeba wstać wcześnie i iść kawał drogi
Ale na warsztatach to przynajmniej jest wesoło
Ostatnio wsadziliśmy komuś palec w imadło
Wpadł nauczyciel i pyta się: "Który?!"
Nikt się nie przyznał, nie jesteśmy głupi
"Za karę zostaniecie jeszcze tutaj dwie godziny
i zreperujecie silnik od mojej Syreny"
Myślę, wykorzystywanie swego stanowiska
To jest... Ale bałem się odezwać
Jestem bezwolny, bez swojego zdania
Nie mogę istnieć bez narzekania
Dzisiaj to fatalnie się wszystko zaczęło
Wstałem połamany z dnia wczorajszego
Nie ma szkoły, jest niedziela - to myślę sobie
Że może parę rzeczy dziś zrobię
Śniadanie w restauracji? Nie, nie mam pieniędzy
Poniekąd nasza rodzina żyje w nędzy
To wszystko na co nam dzisiaj wystarcza
Rano chleb z masłem i dżemem sprzed miesiąca
Leżę, patrzę w sufit, wspominki ze szkoły
Ci wszyscy nauczyciele pieprzą pierdoły
Jedyne co pamiętam po tylu latach ich pracy
To, że wojnę wygrali Polacy
Brak Słońca za chmurami, chyba też go nie ma
Dlaczego w tym dniu zawsze taka pogoda?
To był główny powód początku końca
Znowu niedziela, znowu bez słońca
To już późny wieczór i kończy się niedziela
I właściwie to wstałem tylko trzy razy z fotela
I nagle wymyśliłem, że gdy skończę szkołę
Pojadę do Stanów Zjednoczonych na stałe
Pod gwiaździstym sztandarem serce urasta
Widziałem to na wielu, wielu filmach
I z wolnym czasem można wiele zrobić tam
Być tak White Anglo-saso-protestant
Ale póki co siedzę tutaj, taty nie ma
Mama pierze w łazience słyszę leci woda
A ja siedzę w fotelu tak jak w każdą niedzielę
I patrzę, w telewizji dziś są cztery seriale
Jeszcze trzy godziny i położę się spać
Ojciec wróci pijany, mama jeszcze będzie prać
Tutaj nie ma życia dla takiego jak ja
Nie mogę istnieć bez narzekania
"Rusz głową!" - mi mówią
A ja nie mogę nawet ruszyć ręką
"Rusz głową!" - mi mówią
A mi się nie chce nawet ruszyć nogą
Boże mój - co za gnój!
Leżę w łóżku w piżamie i dłubię w nosie
To jedno mi odprężenie przynosi
Cały program w telewizji został obejrzany
Miałem rację - tata wrócił pijany
Zwalił się do łóżka i w ubraniu leży
Ja słyszę, że mama ciągle pierze
W sumie ma z nim życie przechlapane
Ale nic nie mówi tylko wstaje nad ranem
I robi mu śniadania bo on przecież pracuje
I chyba myśli, że nas wszystkich utrzymuje
Ale w domu mamie nie pomoże w niczym
Mówi, że po pracy czuje się zmęczony
No, ale mama też pracuje, i myślę sobie
Jak tu będzie wyglądało kiedy ona nic nie zrobi
Ale tata nie dopuszcza do siebie tej myśli
On się martwi co będzie w telewizji
Ja pamiętam, byłem młodszy, to bawili się do rana
Na wesołych przyjęciach u wujka Stefana
Ale odkąd wujek Stefan umarł na raka
Siedzenie w domu to ich główna rozrywka
A ja leżę w łóżku i myślę co robić
By się z letargu w końcu wydobyć
Przyczepiłem się dlatego do pomysłu wyjazdu
Bo tak zrobił mój sąsiad, ale on był po wojsku
Szkoła zawodowa twoim drugim domem
I nie wiem gdzie bezbarwnie - w domu czy w szkole?
Ale czasem trafi się dzień odmienny
To wtedy gdy idziemy z kuzynami na wagary
Strach mnie bierze gdy pomyślę, życie mam tak spędzić
Jak ci ludzie w tym mieście, w tym mieście, którędy
Tylko dwa pociągi przejeżdżają w ciągu dnia
Nie mogę istnieć bez narzekania
"Rusz głową!" - mi mówią
A ja nie mogę nawet ruszyć ręką
"Rusz głową!" - mi mówią
A mi się nie chce nawet ruszyć nogą
(nie całkiem i nie we wszystkim się z tym frustratem zgadzam, ale ładny kawałek, nieprawdaż?)
Offline
Moderator
chrisfox napisał:
Nie, żebym dziś uderzył się w głowę. Nastrój mam po prostu jakiś taki, żeby wrzucić tu ulubiony kawałek mojego ulubionego poety. Proszę Państwa, Kazik - Nie mogę istnieć bez narzekania:
Mam gdzieś jeszcze kasetę. Ale nie znajdę.
Offline
administrator
Ba, gdzieś miałem zapis video z tym kawałkiem... Kazik to - dla mnie, niestety - nieco infantylny frustrat, ale zdarzały mu się rzeczy śliczne. Całkiem nawet sporo ślicznych rzeczy. A nuż geniusz nie może być tak obrzydliwie jednoznaczny?
Offline
administrator
I coś z drugiego bieguna. Poetyka tu jakby inna. Teledysk, który kiedyś (w roku 1986 - pamiętam dokładnie) widziałem jeden jedyny raz...
Nie muszę dodawać, że wówczas spodobał mi się baardzo - a i dziś, wygląda całkiem, całkiem...
Tylko skąd ten idiotyczny tytuł? To się nazywa "Misiowie Puszyści".
12 lutego 2009 - dodaję niniejszą informację, bo ostatnia linijka powyżej nieco się zdezaktualizowała.
Zmienili tytuł
Czyżby zajrzeli na Kolejkę?
(przedtem to się na youtube nazywało bodajże "Szewc zabija szewca")
Offline
administrator
Jeszcze coś - i jeszcze nieco innego. To już całkiem klasyczna, grzeczna muzyczka. Dezerter - Spytaj milicjanta:
Offline
administrator
Niestety, bez obrazków a co gorsza, bez muzyczki - a szkoda wielka, bo melodyjka rzadkiej urody. Usłyszałem toto z ust Kazika, a okazało się, że ów niezwykły tekst wyszedł spod pióra śp. Kazimierza Grześkowiaka. Kto dziś pamięta Silną Grupę Pod Wezwaniem...
Rozprawa o robokach
Roboki som pzelewijako łozmaite. Łozmaicie sie wabiom. Łozmaicie dokucajom. No weźmy takom kłunę. Kłuna je dwoisto: leśno i domowo. Te domowe, no to nawet mniejse, a bardziej śmierdzi i dokuco. To je punie śkódne, śkódne i chibitne, takie wijące. Cłowiekowi, cłowiekowi to to pzez palce pselyzie, a jak zdązy to i ugryznunć potrafi.
Straszne Niebios są wyroki!
Straszne, straszne są roboki!
Asica. Asica to też magiel mówił, ze to je gronostaj albo łaska. A to je punie, no głorse, to je punie głorse łod kłuny, głorse łod tchórza, bo tak: kłuna nie wlyzie, tchórz nie wlyzie, asica wlyzie. To je punie jakieś takie, że łudusi i zostawi, bo żeby zażarło to nie, ino tak: ŁUDUSI i zostawi.
Straszne Niebios są wyroki!
Straszne, straszne są roboki!
Gacopyz. Gacopyz panie, to mówią, ze to mysa, ze to tako mysa, co świeckę w kościele zjadła i wniebowstąpienia dostąpiła. A to nie je mysa ino gacopyz. To je punie nadpsyrodzóne. Nadpsyrodzóne, to głową na dół śpi! Jakby cłowiek tak kłónia głową na dół powiesiół, to nie łuśnie. A jak by nawet łusnął to zdechnie. Bo mu krew do głowy pójdzie i żyłka mu w mózgu pynknie. A to je gacopyz, punie to nadpsyrodzóne! Ino mściwe punie, mściwe. To ło tym nawet napisali operetkę "Zemsta gacopyza". Punie, to sie we włosy wkrynco. A juz nie daj Punie Boze, jak tako śkarada nad krowom pseleci, łone krowie to cołkiem mleko łodejmo.
Straszne Niebios są wyroki!
Straszne, straszne są roboki!
Te roboki, to łone som niepselicone, no niepselicone. Tak w powietsu toto loto, na liściach siedzi, pod ziemio podgryzo, w nocy cłowiekowi do łózka włazi, w ucho sie wkrynco. No, to je punie stwozone na ludzkie łutrapienie i ludzko pokutę. Zeby cłowiek juz tu, za zycia na ziemi za swoje grzychy łodcierpioł, czyśca łuniknoł i zeby go potem nigdy nic nie gryzło, no i zeby sie juz nigdy drapać nie potsebowoł.
Amen
Straszne Niebios są wyroki! Straszne, straszne są roboki!
Offline
Moderator
chrisfox napisał:
Kto dziś pamięta Silną Grupę Pod Wezwaniem...
Ja
Offline
Moderator
Mechanik Jarząbek napisał:
chrisfox napisał:
Kto dziś pamięta Silną Grupę Pod Wezwaniem...
Ja
Najlepiej zapewne pamiętają mieszkańcy Cicibora, a szczególnie tameczne panny
Offline
administrator
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
miglanc
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
Offline
administrator
roox napisał:
Dzięki Krzysiu za przypomnienie Siekiery. Mam nawet winylową "Nową Aleksandrię"
Cała przyjemność po mojej stronie Prawdę mówiąc, ja też mam ten winyl.
Offline
administrator
Dla odmiany coś niemalże (ale tylko niemalże) politycznego. Komentarz znaleziony na blogu osoby dość... no, owszem, publicznej
Pani Izo, ja też piszę wiersze, i są one na pani poziomie intelektualnym i twórczym! Oto próbka mego talentu:
Remiza
"Mijały lata i zdechła mnie krowa
i nikt nam we wiosce remizy nie wybudował
I wreszcie pan Wójt Pacześniak Kazimierz
wzioł i załatwił to we gminie
I mamy teraz remize na wiosce
i ludzie na około nam zadroszczą"
~Józek z Czarciego Pola, 2009-02-22 19:46
Offline
administrator
A dziś (jeszcze bardziej, niż kilka dni temu)
(...) Hej, ty żołnierzu, nie zapomnij o mnie
Jeśli wrócisz do domu, kiedykolwiek
A teraz szykujcie się do wielkich czynów
Matki, szykujcie na wojnę swoich synów (...)
Chodzi dziś za mną ten fragment. O całkiem innej wojnie...
Offline
administrator
Nastrój mam dziś taki (nareszcie?), że w końcu opublikuję wierszyk, który powraca do mnie przez ostatnich dwadzieścia kilka lat - i wciąż wydaje się być czymś niezwykłej wprost urody. Wierszyk amerykańskojęzyczny, ale zapewne po amerykańsku nie brzmi tak pięknie, jak poniżej. Nie wiem, kto ten tekst tłumaczył, ale wieczna Mu chwała. Kiedyś bym napisał, że należy się Nobel, ale ta nagroda została jakiś czas temu ohydnie sprofanowana (w moich czasach mówiono: przecwelona), nie nadaje się już do niczego
I przyszli pastuchi
I połozyli muchi na blachi
I byli wybuchi
Offline