Forum Stowarzyszenia
Moderator Kombinator
Właśnie się dowiedziałem, że żegnamy Jurka.
Nie byliśmy bliskimi kolegami, ale zawsze lubiłem jego obecność na naszych spacerach.
Pozostało mi kilka zdjęć, dwa z nich wklejam poniżej. Może macie jakieś inne Jego fotki?
Odpoczywaj, Kolego. Choć to nie tak miało być.
Offline
administrator
Dobry duch. Regułą było, że w momencie rozpoczynania się jakiejś imprezy przychodził do mnie sms z frazą „jestem z Wami”. Na forum też często tego typu sformułowania się pojawiały - jeśli nie mógł być z nami tu, dawał przynajmniej znak pamięci, przyjaźni i zainteresowania. Wiedzieliśmy, że chciałby tu być, nikt go do takich gestów nie zmuszał. Widać czuł potrzebę wspierania nas choć w ten sposób. Może już Mu było coraz trudniej o wielu rzeczach pamiętać, ale o tym nie zapominał.
Yorik… tak się wielu osobom kojarzył. Wielu właśnie tak Go nazywało, jakoś nie mogąc spamiętać imienia. Mnie się ten nick początkowo wydawał jakiś pretensjonalny, dziś widzę inaczej, jednak znakomicie pasował do Jurka. To był naprawdę życzliwy, radosny człowiek. Owszem, nieraz prześmiewca, ale pozbawiony agresji, jadu. Ktoś, kto mógłby siedzieć sobie spokojnie gdzieś wysoko i z pewnego oddalenia ciepło komentować naszą małą, obrzydliwą codzienność. Teraz pewnie coś Go właśnie takiego spotkało, znalazł się nareszcie na swoim miejscu.
Wirtualnie znaliśmy się całkiem długo, od uruchomienia forum MPW. Przez wspomniany wyżej nick, kulturę i delikatność wypowiedzi, zawsze sobie Jurka wyobrażałem inaczej. Miałem w głowie wizję małego, chudziutkiego, niepozornego człowieczka, świata nie widzącego poza niepraktycznymi, nieaktualnymi historiami z roku 1944 i swoim ukochanym jamnikiem. Ciekawa była konfrontacja z rzeczywistością, gdy w końcu listopada 2006 ujrzałem na Koszykowej brodatego niedźwiedzia, który rzucił się na mnie z typowo wschodnimi uściskami. Taki był właśnie: potężny, ciepły, z ogromnym sercem dla przyjaciół i łagodnym pobłażaniem dla tych, którzy na Jego życzliwość starali się nie zasługiwać. Dobry człowiek, niezwykle grzeczny, zawsze pomocny, sympatyczny i skromny. Starał się nie przeszkadzać, nie absorbować innych swoją osobą. Przy tym wszystkim, bił po oczach, mnie wręcz porażał, Jego niewiarygodny intelekt, potężna wiedza – wsparta, zupełnie w tym misiowatym ciele nieoczekiwanym, bystrym i błyskotliwym umysłem. Aż mi trudno, wstyd było czasem z Nim rozmawiać, tak się dotkliwie czułem malutki i nierozgarnięty. Ci, którzy znali Jurka tylko z ostatnich lat - zmienionego, coraz bardziej przygniecionego chorobą - nigdy nie dowiedzą się, nie wyobrażą sobie, jaki był naprawdę. Nie wiem, czy akurat nie tego żal mi najbardziej.
Warszawiak z daleka. Syn powstańca, któremu nie pozwalano tu wrócić, bo po wyjściu z więzienia miał już gdzie mieszkać. Rozdarty między rodzinnym Rzeszowem a odległą i źle skomunikowaną Warszawą. Ciałem tam, sercem był tu, z nami. Aktywnie wspierał towarzyszy broni ojca, kombatantów Pułku „Baszta”, co zostało przez nich uhonorowane stosownym odznaczeniem. Nikt już tak nie poprowadzi mnie przez Mokotów i ja już też tego, co mi pokazywał, nie odtworzę. Nie pomyślałem o notatkach, czy nagraniach ze spacerów z kimś ode mnie młodszym.
Założyciel forum, jeden z założycieli Stowarzyszenia. Bardzo obaj żałowaliśmy, że nie mieszka bliżej i nie może mocniej działać w organizacji. Mimo oddalenia, wniósł tu wiele dobrego, pamiętamy choćby poprowadzony bez przygotowania świetny mokotowski spacer w maju ubiegłego roku. Przyjeżdża człowiek z prowincji i oprowadza mnie po Warszawie… Ot, tak. Ostatni post na forum napisał późnym wieczorem 28 listopada, na kilka godzin przed utratą przytomności, której już nie odzyskał.
Dawno temu, w roku 2008, Jurek powiedział mi kiedyś, że daje sobie jeszcze pięć lat. Wówczas potraktowałem to lekko, sądziłem, że żartuje. Wiedział?
Nie będę udawać ogromnego zaskoczenia śmiercią Jurka. Bardzo źle już wyglądał, widać było ogromne postępy choroby. To, że mogłem się spodziewać, nie oznacza, że mnie Jego odejście nie boli.
Jurek zmarł w Rzeszowie wieczorem 10 grudnia 2013 w wieku 48 lat. Żył cicho i cicho odszedł. Będziemy Go dobrze pamiętać.
Offline
Użytkownik
Wiadomość , jak to ja, zarejestrowałem z opóźnieniem. Rozmawialiśmy ostatnio co czas jakiś. Bardziej o mojej sytuacji, niż jego. Mieliśmy wypić przy okazji przyszłej obrony...Mówił do mnie "bracie" (nie wiem czy dorastam do tego miana)...Całą resztę powiedziano wyżej...10 grudnia powinni naprawdę wykreślić z kalendarza.
Offline
Moderator
Widzieliśmy się ostatni raz w lipcu, oprowadził mnie po "swoim" Rzeszowie, jak zwykle ciekawie, inaczej. Był w świetnej formie, radosny, planowaliśmy wiele rzeczy....
Będzie nam Ciebie brakowało.
Offline
administrator
Od kilku dni szukałem zdjęć Jurka. Nie mam. Tam, gdzie się w ogóle pojawia, jest z reguły daleko, zasłonięty, w tłumie… Nie wchodził w kadr - sam dobrze fotografując wiedział, jakie to irytujące. Te marne obrazki poniżej, to wszystko, co mi się udało znaleźć i jakoś wykadrować.
2007
2012, 1 sierpnia
2013
Niestety, muszę coś dodać jako administrator forum. Chciałbym gorąco zaapelować o nieumieszczanie w wątku poświęconym pamięci Jurka żadnych innych treści. Wszelkie takie dopiski będą przesuwane do bardziej stosownych lokalizacji.
Offline
Użytkownik
Moi Drodzy,
Jest mi strasznie smutno i potrzebowałam wielu dni żeby tu, na forum, napisać parę słów na pożegnanie Jurka. Znałam Go krótko, ale nasza znajomość była bardzo intensywna i emocjonalna. Jurek miał, dla mnie, fascynująca osobowość, ogromna wiedzę, nie tylko historyczna, niebywałą inteligencję. Rozmowy z Nim były szalenie pouczające i za każdym razem starałam się chłonąć jak najwięcej z jego wypowiedzi, rozkoszować się rozmiarem informacji i...Jego humorem. Bo Jurek może wydawał się ponury, stał często nieco z boku czy z tylu, ale całym umysłem był przy nas i tylko ci, którzy przy nim stali słyszeli Jego żartobliwe słowa.
Od wielu lat ciężko chorował. Będzie mi Go bardzo brakowało. Ale pamiętajcie, On pozostawił wspaniałe wspomnienia o sobie i poprzez to pamięć o Nim nie zaginie!
W ogromnym żalu
Ewa
Offline
Użytkownik
Żegnając rok 2013, postanowiłem zajrzeć na fora, na których się udzielałem, by zobaczyć, co tam słychać u tych, z którymi ongiś toczyło się dyskusje. Z radością zauważyłem, że Kolejka ma się bardzo dobrze, kiedy jednak zobaczyłem jedno słowo - imię - jakie pojawiło się w dziale "Pożegnania", ciarki przeszły mi po karku. Bałem się tam klikać, bardzo bałem. Tak bardzo, jak bardzo nie chciałem, by to był Yorik, człowiek, którego poznałem na forum MPW (nie znałem Go jako Jurka, toteż pozwolę sobie używać dalej ten nick).
To były czasy, kiedy na owym forum zaczynała się już rzeź. Rzeź, z której niewielu wyszło czystych, takich, którzy nie napisali o jednego posta za dużo. Takich, którzy znaleźli w ferworze zupełnie bezproduktywnych kłótni, odrobinę rozsądku pozwalającego na to, by być ponad to wszystko. Być ponad, zarazem zachowując pokorę, z szacunkiem chyląc głowę nad przeszłością i nie dając się włączyć do dyskursów o tym, co wówczas było - z pozoru - tak strasznie ważne, że trzeba było tę przeszłość przyćmić.
Jurek był jednym z Nich. Był ciepłym, wrażliwym człowiekiem, od którego biła kultura i ogromna wiedza. Owszem, nierzadko posługiwał się ironią, ale tą ciepłą, niezłośliwą, tą, o której mawiał Herbert, że nie jest cynizmem, ale wstydliwością uczuć. Sięgając dalej do dorobku tego poety, napiszę jeszcze tylko, że Yorik był tym, który na forum MPW szedł wyprostowany, wśród tych, co na kolanach. Ja mogłem nań jedynie patrzeć z dołu.
Potem nasze drogi się rozeszły, cieszę się jednak, że Yorik znalazł tutaj - ba, współtworzył ją przecież! - swoją przystań. Miejsce, w którym był "wśród swoich", tak samo jak On wrażliwych na to, co tak gwałtownie przemija, wraz z kolejnym podpisem (a raczej jego brakiem) konserwatora i nową kreską na mapie planisty, a przemijaniu temu towarzyszy huk buldożerów. Wybaczcie, proszę, patetyczny ton - pewnie bym delikatnie dostał od Yorika po uszach; z tego, co bowiem pamiętam, nie przepadał za nim. Dlatego, króciutko i już bez wzniosłych słów:
Żegnaj, Jurku.
I dziękuję.
Offline
Moderator
W imieniu Taty Jurka, który czyta nasze forum, i swoim, chciałabym serdecznie podziękować za wszystkie wasze ciepłe słowa i wspomnienia o Jurku.
Jurek z Kubusiem 13 sierpnia 2008...
... i trochę wcześniej
4 sierpnia 2008
30 sierpnia 2009
10 sierpnia 2009
29 lipca 2010
29 lipca 2010
27 listopada 2010
31 lipca 2011
21 sierpnia 2011
1 sierpnia 2013
9 października 2011
31 lipca 2013
8 maja 2012
Ja się nie żegnam, ja wciąż nie wierzę, że go nie ma i bardzo tęsknię...
Offline
Odkąd wiem, usiłuję zebrać się w sobie by coś tu napisać. Wydawało mi się, że kiedy to do mnie wreszcie dotrze... Dam radę napisać coś z sensem.
Napisałam: „odkąd wiem”, bo niby wiem – ale wciąż nie wierzę. Nie dociera do mnie, że Jurka już nie ma i nigdy więcej nie usłyszę pod swoim adresem hasła „dzidziuś!” wypowiadanego tak charakterystycznie, tak ciepło, tak – jurkowo.
Poznaliśmy się jesienią 2006 roku – w bardzo charakterystycznym, trudnym i bolesnym dla mnie momencie. Mimo mojego błądzenia myślami w nieprzyjemne rejony, potrafił mnie rozbawić, przykuć uwagę ciekawie opowiedzianą historią, dowcipem (miał niesamowite poczucie humoru!) pomagał zapomnieć na chwilę o gniotących mnie sprawach.
Traktowałam Go trochę jak starszego brata, którego nigdy nie miałam. Gdy zaczęłam interesować się fotografią, śledził moje postępy i „dokonania”, zawsze służąc radą, szczerym komentarzem. Jego słodkawy bigos zostanie niedościgłym wzorem tej potrawy, a dla mnie osobiście – jednym z wielu ciepłych wspomnień.
Ciepło. Tak, to jest to, co zawsze będzie mi się z Nim kojarzyć.
I będę tęsknić.
Offline
administrator
Dzidziuś!... Usłyszałem to, po prostu. Ciepło, rzeczywiście.
Przypadkiem znalazłem jeszcze jedno zdjęcie. 2012, nasz tradycyjny powstańczy spacer i miejsce dla mnie szczególne, skrzyżowanie Siennej z Żelazną. Tam w tle, stał kiedyś budynek, gdzie tak jakby zaczęła się moja historia - urodził się Ojciec, Dziadkowie mieszkali do jesieni 1941...
Offline
Moderator
Nie mogłam i nie mogę się pożegnać. Był moim niezawodnym, bardzo kochanym Przyjacielem. Kiedyś uratował mi życie. Potem ja starałam się mu pomagać, kiedy było źle i ciężko. Tak by się cieszył, gdyby mógł być na ślubie Zosi, którą bardzo lubił. Dziękuję Ci Aniu, że Go zastąpiłaś.
Dziś mi smutno, więc zapragnęłam zadzwonić do Ciebie i pogadać jak dawniej, ale nie mam telefonu do tego miejsca, gdzie teraz przebywasz. Dziękuję ci Jurku za wszystko i do zobaczenia.
Mam wiele zdjęć, ale na razie nie jestem w stanie zamieścić. Zrobię to z czasem.
Pozdrawiam Kochani!
Offline
administrator
Rok (trzynaście miesięcy). Dużo, mało? Gdzie bym się w mieście nie ruszył, mam powidoki. Tu byliśmy, tu coś... Takie sympatyczne są, cieplutkie. Powód do wdzięczności.
Offline