Forum Stowarzyszenia
Użytkownik
Sześćdziesiąt cztery lata przeleżał na pawlaczu, wiedziała o nim tylko rodzina autora. Do Muzeum Powstania Warszawskiego trafił nieznany film ze scenami z Powstania na Dolnym Mokotowie. To pierwszy odnaleziony dokument z tamtego czasu nakręcony przez cywila amatorską kamerą
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/ … zinne.html
Wreszcie sceny z Powstania Warszawskiego. Są drastyczne. Oglądamy kamienicę przy Dolnej 41 na Mokotowie rozpołowioną bombą lub pociskiem z ciężkiego moździerza. Jedna ze ścian runęła. Drewniane stropy opadły i bezwładnie zawisły jak firanki. Sprzęty z budynku się wysypały i zmieszały z gruzem. Meble, rury kanalizacyjne, pościel, książki, rozbita porcelana i szczątki ludzi. Kamera beznamiętnie rejestruje, jak mężczyzna w piżamie pochyla się nad zabitą kobietą, próbując ją reanimować. Podnosi jej rękę. Inni mężczyźni dźwigają na noszach zmasakrowane szczątki ludzkie.
Kolejne ujęcie: czteroletni Wojtuś Rowiński w niemieckim hełmie i z parabellum bawi się w żołnierza. Obok stoją powstańcy z oddziału "Granata". Kilkaset metrów dalej świszczą prawdziwe kule i ludzie umierają naprawdę.
- Film znalazł się u nas przypadkowo. Zadzwonił pewien inżynier, który na budowie poznał inspektora nadzoru Wojciecha Rowińskiego. Tego samego, którego widzimy na filmie jako niemowlaka, a potem chłopca bawiącego się parabellum. Po budowach krążyła legenda, że w czasie Powstania jego ojciec chodził z kamerą - opowiada dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski.
Offline
administrator
Niesamowite...
Moja rodzina wyniosła z Powstania ledwie trochę dokumentów i zdjęć. Niektórym z Was wspominałem historię części z nich. Zdjęcia znajdowały się w małej walizeczce z rzeczami, która wraz z dwunastoletnim wówczas kuzynem Ojca, pojechała do Auschwitz. Nie wiem, czy miał ją tam przy sobie, czy odzyskano ją później z depozytu - w każdym razie, wróciły z nim do Warszawy.
Offline
Użytkownik
A moja mama wyszła tak jak stała. W letniej sukience a od swojego dowódcy dostała koc
bo to przeciez był juz październik. Ale przez wszystkie jenieckie obozy przeniosła swoją powstańczą
furażerkę i dwie złote monety ($) otrzymane jako zaległy żołd (schowała je w pantofelkach).
I ta furażerka była w naszym warszawskim domu aż do chwili gdy mama oddała ja znajomemu który kolekcjonował pamiątki związane z Powstaniem. To była dawno ale pamietam tę furażerke do dziś - spłowiałe khaki, orzełek w koronie a z boku mała naszywka biało-czerwona. Żałuję, że ją oddała.
Offline